sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 17 część 2

Ohayooo ;3
Znalazłam czas ,komputer mamy i piszę :D
Zapraszam do czytania xD
~*~

* Zdjęcia nie ma ,bo komp mamy :C*

   Kobieta wskazała ręką drzwi właśnie jakby budowane. Były one z brązowego drewna ,otoczone iskierkami. Nagle podleciała do mnie mała istotka - wróżka. Dotknęła ona mojej twarzy i uśmiechnęła się. Po chwili stała się wielka jasność. Szybko zamknęłam oczy ,a kiedy trochę przygasło otworzyłam. Przed sobą już nie widziałam tej istoty. Rozglądnęłam się i nagle zobaczyłam ją pod sobą. Leżała jakby wyczerpana.
-C...Co jej się stało?-zapytałam
-No cóż... Skutki uboczne ich użycia mocy uzdrawiania.-odpowiedziała cicho seledynowłosa i wzięła wróżkę w ręce.
-Ah...Rozumiem.-powiedziałam.
   Nagle zrozumiałam ,że już nic mnie nie boli. Uśmiechnęłam się ,a po chwili poczułam coś w ręce. Spojrzałam. Kamyk ,zwykły ,choć świecący. Ale... Był taki mały... Jak ta wróżka. Pasował by do niej. Wpadłam na pewien pomysł. Zamknęłam ten kamyk w dłoniach i stworzyłam łańcuszek z kryształu. Podałam go seledynowłosej i uśmiechnęłam się.
-To dla tej wróżki?-zapytała
-Mhm.-odpowiedziałam
-Jesteś hojna... Ten kamyk jest wiele warty...
-Widać ,przecież nie często znajduje się świecące kamyki.
-Heh.
   Zaśmiałyśmy się i po chwili podeszłam do ukończonych drzwi. Co tam znajdę? Czy wrócę do przyjaciół? Bałam się. Strasznie. A co jeśli to złe drzwi? Co jeśli ONA mnie oszukała? Odwróciłam się i zmierzyłam ją wzrokiem. Jej uwaga skupiona była na tej wróżce. Na twarzy ukazało się zmartwienie. Już nie miałam wątpliwości. Szybko podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
-Słuchaj no...-zaczęłam-Kim jesteś?
-Ja? Jestem... Twoją mocą.-powiedziała
   Zdezorientowana przystanęłam. Odwróciłam się. Czy ja się nie przesłyszałam? Czy ONA może być moją mocą? Dlaczego ja tu jestem w ogóle? Co ja tu robię?!
   Kiedy ja się zamyśliłam ,seledynowłosa wstała. Szybko do mnie podeszła i powiedziała "Żegnaj". Potem popchnęła mnie w stronę drzwi. Znowu zastała ciemność. Potem jasność. Ciemność. Jasność. I tak na zmianę. Potem zaczęłam spadać. W przepaść. Machałam rękami ,bezskutecznie próbując się czegoś złapać. I nagle wpadłam do wody. Pewnie lodowatej ,jednak nie zrobiło to na mnie wrażenia. Jestem zimnolubna. A po chwili usłyszałam wybuch. Znowu pojawiały się jasność i ciemność. I nagle cisza. Została jasność.
   Usłyszałam dźwięk klamki. Ktoś otwierał drzwi. Lekko ,niewidocznie otworzyłam jedno oko. Zauważyłam smutną Maję. Usiadła na krześle niedaleko ,patrząc cały czas na podłogę.
-Ohayo minna...-usłyszałam-Gomene. Nie wiem jak zdobyć odtrutkę na to co on wam zrobił... Gomene.
-Maja-chan... Nie przepraszaj...-powiedziałam szybko.
   Spojrzała na mnie. W jej oczy jakby wstąpiła nowa nadzieja. Usiadłam ,a ona na mnie się rzuciła. Z radością.
-Anja-chan!-krzyknęła
-Nie martw się... On na pewno Cię oszukał... Jestem tutaj.-powiedziałam

CDN...

~*~

Miałam mocny zastrzyk weny *.*
Dziękuję za uwagę ,Maju twoja kolej :3
Sayonaraaaa :3

Rozdział 17 część 1

Ohaaaayoo :3
Teraz ja piszę C:
Więc rozdzialik czas zacząć~!

~*~

   Ciemność. Wszędzie była ciemność. Nagle coś się stało. Pojawiło się światełko w tunelu tej ciemności. Wstałam obolała i z trudnością doszłam do światła. Widziałam już rysy kobiecej sylwetki. Upadłam. A ona spojrzała na mnie. Miała piękne, seledynowe włosy ,piwne ,głębokie oczy oraz czerwoną sukienkę. Spojrzała na mnie zdezorientowana ,jednak po chwili uśmiechnęła się.
   Odgarnęłam włosy na mojej twarzy i wstałam. Chwiejnie potoczyłam się po pokoju ,a po chwili oparłam na ścianie.
-Żeby się obudzić musisz poprawnie odpowiedzieć na moją zagadkę..-powiedziała-Niby łatwa ,ale dużo osób polega.
-Ah...-odpowiedziałam
-Tak więc. Stoisz przed dwoma bramami, z których jedna prowadzi do wyjścia natomiast druga do przepaści. Przed bramami stoi dwóch strażników, z których jeden kłamie a drugi mówi prawdę.
Jak sformułujesz tylko jedno pytanie które zadając tylko jednemu strażnikowi uzyskasz odpowiedź, która prowadzi do wyjścia?
-Yy... Gdzieś słyszałam tą zagadkę ,tylko jaka odpowiedź... Ech... Którą bramę wskazał by twój kolega jako prawdziwą?
-Dobrze.  Brawo.
-Dobrze? Mogę uwolnić się od tej ciemności?
-Oczywiście ,że możesz!-krzyknęła uśmiechając się szeroko.

CDN...
~*~
Sorki że takie krótkie ale dysk mi padł .__.
Część druga będzie za około miesiąca .__. Sayoo ;c

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 16, część 3

Nie czytałeś/aś części 1? CZĘŚĆ 1
Nie czytałeś/aś części 2? CZĘŚĆ 2
-Uważaj, bo się wzruszę - prychnął potwór - Nie masz ze mną szans.
Miał on rację. To że obok przebiegnie Dansa czy Rex byłoc niemal niemożliwe, przynajmniej nie wierzyłam w to. Byłam w miejscu w którym rzadko kiedy ktoś z naszej paczki przebywa, oprócz mnie i Ami. No i Mateusza i Olka...
Zamarłam.
-On może gdzieś tu być. Cholera, a jak coś mu się stanie? - szepnęłam cicho. Popatrzyłam prosto w oczy potwora. Krył się w nich mrok i chęć krwi, zabijania, bólu... Czułam jak przechodzą mi ciarki po rękach - Dobra Mei, skoro już tu jesteś daj z siebie wszystko. I nie daj się zabić...
Choć wiedziałam że przegram bez żadnej pomocy, dodawałam sobie otuchy. Rozluźniłam mięśnie szykując się do wysiłku fizycznego. Przed walką jednak miałam jedno pytanie.
-Co im zrobiłeś? - powiedziałam najodważniej jak umiałam.
-Zwykła trucizna - parsknęła bestia - A odtrutką jest moja krew...
Czułam jak uginają mi się nogi... Jego dusza... Jego dusza była taka potężna, otaczała ją aura potęgi, ale również zła i cierpienia. Wzięłam ostatnie wdechy i wydechy przed starciem. Skupiłam swoją moc w dłoniach, moje oczy prysnęły światłem. Pomyślałam o tym co chce bronić, o tych co kocham... Tak bardzo bałam się ich zawieźć i zostawić. Pragnęłam spędzić z nimi jeszcze choć parę chwil...
Słońce zasłoniły chmury, cień przykrył ziemię.
-Jeśli będzie trzeba, to cię zabiję - rzekłam i zmierzyłam go wzrokiem. Spowiły mnie białe iskierki, poczułam jak moje włosy falują na wietrze i zaczęłam biec. Na moich dłoniach aura utworzyła ostre zakończenia. Potwór uskoczył do góry, jednym susem z dachu wskoczył na płot, a potem na mnie. Zamachnął się swoimi pazurami. Uniknęłam wszystkie jego ciosy i posłałam mu falę wiatru, która chybiła o milimetr. Bestia cały czas będąc w ruchu zaatakowała z góry. Nie wiedząc kiedy, zostałam przygnieciona do ziemi. Odwróciłam się z trudem i wiatrem zdmuchnęłam z siebie przeciwnika. Błyskawicznie wstałam i skoczyłam w górę do potwora zadając mu ranę w łapę. Bestia ryknęła i zaatakowała mnie pazurami. Zdążyłam uskoczyć. Gdy potwór wylądował na ziemi kopnęłam go z półobrotu. Bestia przejechała po ziemi i niczym piorun pojawiła się przede mną. Nie zdążyłam tym razem tak dobrze ominąć ciosu i zostałam zraniona w bok. Poczułam przeszywający ból i spływającą krew po łydkach. Wypuściłam z ust kulę ognia i zwiększając ilość tlenu w powietrzu sprawiłam że niespodziewanie się powiększyła tuż przed przeciwnikiem. Potwór ryknął oparzony i wysłał do mnie pełzające po ziemi fioletowe błyskawice. Rozłożyłam skrzydła i poleciałam w górę. Atak pomknął za mną. Utworzyłam wietrzną tarczę, jednak wiązki energii dosięgnęły mnie i w jednej sekundzie z krzykiem spadłam na ziemię. Wiłam się z bólu na asfalcie, gdy nagle nade mną pojawiła się bestia. Położyła łapę na mojej twarzy przyciskając ją do podłoża. Ruchem dłoni odcięłam kończynę potwora, który tym razem zapiszczał z bólu. Wyczołgałam się spod niego i uderzyłam pięścią w twarz. Cofnęłam rękę i z mocą wiatru przebiłam jego brzuch na wylot.
Dopiero teraz zobaczyłam świecący na czerwono księżyc na niebie.
-Mam cię dość, Jasny Księżycu - warknął - Nie pozwolę żebyś przeżyła.
Pośrodku jego rogów zaczęła tworzyć się czerwona kula energii. Nim zdążyłam wziąć oddech pocisk kierował się w moją stronę. Chciałam uskoczyć, jednak zostałam sparaliżowana przez otaczającą mnie czerwoną aurę potwora. Miałam nadzieje, że uda mi się chociaż zmienić ciało w cząsteczki powietrza. Próbowałam, jednak na marne. Całkowicie mnie unieruchomił, na te parę sekund. Jednak te parę sekund decydowały o moim życiu. Z ulgą usłyszałam dźwięk hamowania roweru, a następnie jak się przewraca. Poczułam jak ktoś popycha mnie na bok. Spojrzałam w jego niebieskie oczy.
-Mate-kun... - szepnęłam. Uśmiechnął się.
-Nic ci nie jest? - zapytał.
-Nie, ale ja... Ja nie wiem, czy wygramy tą walkę. Wycofaj się, póki możesz.
-Żartujesz? Nie zostawię ciebie samej na sam z... z nim.
Rozmowa nie mogła ciągnąć się dalej, gdyż potwór ponowił atak. Pojawił się tuż przed nami. Niczym w Matrixie ominęliśmy jego cios - ja skacząc do góry, on kucając. W jednej sekundzie skoczyłam na niego wkopując go w ziemię. Przeciwnik jednak po chwile został odepchnięty z powrotem przez Mateusza. Bestia wykorzystała to i nadzwyczaj szybkim ruchem zraniła mnie w ramię. Wirowałam chwilę w powietrzu a następnie wylądowałam na jednym z drzew. Mateusz zaczął walkę wręcz w potworem. Z początku miał przewagę, jednak za chwilę się to zmieniło. Ataki przeciwnika były tak szybkie i nieprzewidywalne że chłopak podobnie jak ja wylądował na drzewie. Ja jednak byłam już na nogach i wytworzyłam tornado, które pochłonęło potwora. Obserwowałam jak wirował bezwładnie w powietrzu, gdy nagle się rozpłynął.
Rozejrzałam się nerwowo w pierwszej chwili zerkając na wstającego blondyna. Stałam tak paręnaście sekund, gdy nagle usłyszałam za sobą świst. Otworzyłam szeroko oczy, gdy przeszył mnie ból. Spojrzałam za siebie. Potwór uderzył kulą błyskawic prosto w moją głowę. Zachwiałam się, gdy obraz przed moimi oczami rozmazał się. Upadłam na ziemię oszołomiona. Usłyszałam zniekształcony głos Mateusza. Pomógł mi szybko wstać.
-On nie jest przeciwnikiem, z którym można tak walczyć. Musisz użyć czegoś silniejszego - rzekł.
Miał rację.
Zamknęłam oczy i zmieniłam swoje ciało w cząsteczki powietrza. Potwór zdezorientowany chciał zaatakować blondyna jednak on uskoczył, kryjąc się za nim, za krzakami. Bestia rozejrzała się. W tej chwili przemieniłam się z powrotem w siebie. Moje ręce mieniły się na zielono. Uderzyłam przeciwnika w twarz, zaszłam go od tyłu i zaatakowałam w plecy, później znowu z przodu, w splot słoneczny. Powtórzyłam te ataki jeszcze parę tysięcy razy w niecałą minutę. Gdy skończyłam byłam cała zdyszana a potwór ledwo trzymał się na nogach. Całą swoją moc skupiłam w dłoni.
-4096 uderzenie! - krzyknęłam i uderzyłam bestię ponownie w splot słoneczny, tym razem dużo mocniej. Usłyszałam dźwięk łamanych kości, przeciwnik uderzył o kamień i stracił przytomność - To nie ty zaatakowałeś moich przyjaciół. Jesteś za słaby.
Gdyby nie jego szybkość na pewno miałabym dużo mnie obrażeń, lecz nie przejmowałam się tym. Spojrzałam na Mateusza. Wszystko było z nim dobrze.
-Dziękuję za pomoc - szepnęłam.
-Jak się czujesz? - zapytał jeszcze raz.
-Tak średnio, ale przeżyję. Pójdę już...
-A tak na serio, skąd on się tu wziął?
-Nie wiem....
Odwróciłam się na pięcie i pomachałam mu. Nagle zamarłam. Bestii nie było na kamieniu. Odwróciłam się gwałtownie. Potwór był tuż za Mateuszem. Wiedziałam że za nim zareaguje zostanie zabity. Nic nie mówiąc zamieniłam się w cząsteczki powietrza, pojawiłam się przed blondynem i utworzyłam tarczę  z wiatru. Przeciwnik próbował przebić się przez tarczę, co mu całkiem dobrze wychodziło. W końcu nie wytrzymałam i pazury bestii przebiły mój brzuch. Poczułam spadające krople krwi z buzi potwora. Zaraz po ataku zginął.
Jęknęłam. Położyłam dłoń na ranie i zaczęłam się leczyć. Mateusz pomógł mi usiąść.
-Dlaczego to zrobiłaś?
Nie wiedziałam do końca co odpowiedzieć.
-Bo jesteś moim przyjacielem - rzekłam w końcu. Spojrzałam mu prosto w oczy. Wstaliśmy oboje i wychodziło na to że już mieliśmy się rozejść. Odwróciliśmy się. Jednak nie dawało mi coś spokoju, nie mogłam tak po prostu opuścić tego miejsca.
-Mati... - szepnęłam, prosząc w duchu by mnie nie usłyszał. Chło
Zpak jednak odwrócił się w moją stronę. W tej samej chwili z nieba zaczęły spadać krople deszczu -Chodzi o to... Jak by ci to powiedzieć. Przez ostatnie dni... Ja... Ja czułam, że nie byłam sama, kiedy byłam z tobą. Może to głupio brzmi, ale za każdym razem, kiedy jesteś przy mnie czuje się tak dobrze... Wiele dla mnie znaczysz... Jako przyjaciel i jako osoba, którą myślę że... kocham. Chciałabym ci tyle powiedzieć, a ledwo mogę spojrzeć ci w oczy - Spojrzałam na niego - Każdy dzień spędzony z tobą jest wspaniały... Ja... - urwałam - To głupie... Wybacz że zawracam ci głowę.
Założyłam swój czarny płaszcz, który był wcześniej zawiązany na moich biodrach. Założyłam kaptur. Mateusz był cicho.
-Ja nie wiem co powiedzieć... - westchnął.
-Mam nadzieję że mnie nie znienawidzisz za to-  Przytuliłam go delikatnie - Dziękuję ci za wszystko.
-Mówisz jakbyśmy się żegnali.
-Nie wiem... - rzekłam totalnie bez sensu - Arigato, Mate-kun.

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 16, część 2

Nie czytałeś/aś 1 części? CZĘŚĆ 1




Wokół mojego ciała zaczęły się zbierać malutkie światełka. Poczułam jak przywierają do mnie delikatnie mnie łaskocząc. W końcu, zasłoniły również moją twarz. Zamknęłam oczy, po chwili je otworzyłam. Znalazłam się w miejscu zupełnie innym, niż byłam. Stałam pośrodku wielkiego boiska, gdzie parę osób grało razem w piłkę. W pewnej chwili jeden z chłopaków zaczął biec w moją stronę. Zasłoniłam się rękoma, lecz nic nie poczułam. On... przeze mnie przeniknął.
Odwróciłam się by zobaczyć co zrobił. Biegł dalej, jakby nigdy nic. Rozejrzałam się po okolicy. Nie było wątpliwości, że jestem w pobliżu szpitala, w którym przed chwilą byłam. Nic nie rozumiałam. Spojrzałam na swoje ręce. Byłam nadal w formie Armagedonu. Odbiłam się od ziemi i poleciałam w stronę szpitala. Był to czas teraźniejszy, ponieważ patrząc przez okno zobaczyłam leżącą w łóżku Alex. Była nadal nieprzytomna, tak jak reszta. Okazało się to jednak stwierdzeniem mylnym. Po chwili wszyscy czterej obudzili się. Wleciałam przez otwarte okno chcąc ich uściskać, lecz tak jak wcześniej, przeniknęłam. Poczułam się jakbym nigdy w ogóle nie istniała. Jakby moje zniknięcie nic nie zmieniło. W końcu, jestem tylko zwykłym człowiekiem. Moje istnienie jest tak samo ważne jak inne. Żadne magiczne moce ani umiejętności tego nie zmieniały. Byłam zbędna...
Osunęłam się na kolana. Nigdy się tak nie czułam. Ukryłam twarz w dłoniach. Co ja teraz mam zrobić? Poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. Był to wysoki mężczyzna z czarnymi włosami i biało-fioletową maską na twarzy. Ubrany był w długi czarny płaszcz aż do podłogi. Ukucnął przy mnie.
-To nie jest rzeczywistość, to tylko jedno z twoich wielu wyobrażeń – rzekł. Spojrzałam na niego pytająco – Cieszę się że w końcu zechciałaś się ze mną skontaktować. Na wszystkie twoje pytania odpowiem w międzyczasie, na razie chodź ze mną.
Wstał i podał mi rękę. Nie pewnie podałam mu swoją. Podniósł mnie delikatnie i wyciągnął dłoń przed siebie. Na każdym jego palcu pokazały się niebieskie kule energii, po czym zaczęły wypuszczać czarne iskierki. Utworzyły one kopułę wokół jego i mnie. Mężczyzna gdzieś nas teleportował. Na początku nie działo się nic, później poczułam się słabo, miałam wrażenie że nie utrzymam się na nogach. Zachwiałam się. Nagle przeciął mnie ogromny ból, jakby ktoś przebił mnie na wylot mieczem. Zaczęłam krzyczeć i kulić się bólu. Całe moje ciało kłuły niewidzialne szpilki. Miałam ważenie że zaraz umrę, każda sekunda trwała jak cała wieczność. W końcu jednak ból zniknął. Skulona na podłodze ciężko dyszałam.
Wylądowaliśmy w małym pokoiku z jednym oknem. Pośrodku stał mały stolik nakryty białym obrusem i dwa krzesełka obok niego. Miał kremowe ściany i lekko poniszczoną drewnianą podłogę. Z sufitu zwisała zdobiona brylantami lampa.
Spojrzałam z nienawiścią na chłopaka.
-Wybacz, zapomniałem by ci powiedzieć że nie można się tu teleportować w formie Armagedonu. Cud że w ogóle żyjesz.
Przyczołgałam się do krzesła i usiadłam na nim.
-Kim jesteś? - zapytałam krótko.
-Może odpowiem za jednym razem na twoje wszystkie pytania. Nazywam się Hayate, nie pamiętasz mnie bo ostatnio kontaktowaliśmy się 10 lat temu. Nie, to nie ja zraniłem twoich przyjaciół. Nie mogę wyjść na zewnątrz. Jestem tak na prawdę tylko wytworem twojej wyobraźni, tak jak ten cały świat - zaczął - Prawda, chciałaś zobaczyć winowajcę. Lecz myślałaś o czymś jeszcze, prawda? Myślałaś o mnie, choć nie byłaś tego świadoma. Twoja amnezja sprawiła, że przywróciłaś mnie po tych 10 latach.
-Nawet jeśli - Odmieniłam się w swoją prawdziwą formę - Po co tu jestem?
-Przecież wiesz, że nie odnajdziesz tego, kto zranił twoich przyjaciół. Bo w końcu, jak byś to zrobiła?
Hayate usiadł koło mnie. Zastanawiałam się chwilę.
-Nie wiem...
Chłopak uniósł jeden palec do góry.
-Właśnie że wiesz.
- Ja już nic nie rozumiem... - westchnęłam.
-Chodzi o to, że potrafisz przewidzieć jego ruchy, lecz musisz zajrzeć głębiej do swojego mózgu. Potrafisz to. Co prawda wychodzi ci to z trudem, beze mnie nie dasz rady. Ale potrafisz przewidzieć 15 minut przeszłości... Bo jesteś kimś więcej niż magiem i człowiekiem. Obiecałem jednak twoim rodzicom, że wytłumaczę ci to dopiero w dniu 18 urodzin. Do tego czasu zapomnisz o mnie. - Zakręciło mi się w głowie. Kimś więcej niż magiem i człowiekiem? Kim ja jestem? - Żeby odnaleźć go, musisz oczyścić swój umysł i pomyśleć o nim. Tylko o nim.
To będzie trudne. 
-Spróbuje - rzekłam. Zamknęłam oczy i skupiłam się na jego szyderczym śmiechu. Poczułam jak po ręce przeszły mi ciarki. Przed moimi oczami ukazał się dom... Mateusza. Palił się. Słyszałam krzyk, czułam nienawiść i zło płynące z magii winowajcy. Słyszałam walające się ściany, dźwięk zbitego szkła... Jeden wielki chaos.
Hayate uśmiechnął się lekko, wstał.
-Leć Maju, nie będę cię zatrzymywać, rób to co do ciebie należy - powiedział donośnie.
-Czy ty coś sugerujesz? - spytałam.
-Skądże - odparł szybko chłopak - Do zobaczenia.
Obraz przed moimi oczami zamazał się.
Obudziłam się z powrotem na szpitalnym łóżku obok Ami. Wstałam.
-Dlaczego akurat on...? - westchnęłam.
Wybiegłam ze szpitala z impetem zamykając drzwi. Dom Mateusza był blisko. Na szczęście. Gdy byłam blisko czułam złowrogą magię gdzieś za plecami.
Odwróciłam się. Patrzyłam prosto w oczy wysokiego potwora. Wtedy dotarła dopiero do mnie ta myśl.Jak ja go pokonam, skoro załatwił on Adiego, Alexy, Anję i Perkonia? On mnie zabije.
-W końcu... Już myślałem że cię nie znajdę.
Co oni ode mnie chcą?!
Miałam wrażenie że tak mało o sobie wiem.
-Tamci to była dla mnie pestka. Może chociaż ty będziesz dla mnie jakąś przeciwniczką. Choć w to wątpię.
Moje oczy płonęły niczym ogień.
-Przyjaciele to moja rodzina. A ja nigdy nie pozwolę, by ktoś ranił moją rodzinę.
***
To już koniec, a ja mam jedno pytanie do Ami - chcesz pisać ciąg dalszy czy ja mam napisać 3 część? A może razem napiszemy?
Mam nadzieje że w miarę znośnie napisałam xD W 18 rozdziale obiecuje że będzie więcej o Was, niż o mnie c:

środa, 8 maja 2013

Rozdział 16, część 1

Yo!
A oto mój rozdziałek. Wprowadzę trochę akcji. Miłego czytania. c:
***
  Minął tydzień. Umówiliśmy się z drużyną żeby spotkać się dzisiaj o 13 w bazie, która znajdowała się w "odludnej" części miasta.
  Wyszłam rano dość późno, wiedziałam że się spóźnię. Wolnym krokiem ruszyłam spod domu z jedną słuchawką w uchu. Nie miałam zamiaru słuchać jeżdżących samochodów, lecz niestety nie było innej drogi. W końcu z nudów zaczęłam liczyć kolory przejeżdżających samochodów. Naliczyłam 20 srebrnych, 8 białych, 10 czarnych i 13 innych kolorów. Gdy w końcu uznałam że to nie ma sensu zauważyłam przed jednym ze sklepów znajomą twarz. Zmrużyłam oczy by lepiej widzieć i po chwili zawołałam donośnie:
  -At-kun!
  Chłopak odwrócił się w moją stronę i podbiegł do mnie.
  -Siemka, Dansa - przywitałam się i uśmiechnęłam przyjaźnie.
  -Elo - odparł krótko chłopak - A już myślałem że tylko ja się spóźnię... Jak tam pamięć?
  -A dobrze, mów lepiej co u Ciebie - ruszyliśmy trochę szybszym krokiem niż wcześniej w stronę bazy.
  -Żyje, jak widać.
  Nastała długa i miła cisza. Wyjęłam słuchawkę z ucha i wsłuchałam się w melodię pochodzącą z radia jednego z aut. Przez chwilę nuciłam ją, aż w końcu powiedziałam cicho że ją znam.
  Ciszę przerwało nagłe dołączenie Rexa do naszej dwójki.
  -Ropek! - powiedziałam radośnie.
  Dalszą drogę odbyliśmy rozmawiając o różnych sprawach, o których nie ma sensu wspominać. Była miła atmosfera, grzało słoneczko i trochę było mi szkoda, że za chwilę się to skończy.
  Gdy byliśmy blisko, zauważyłam że ludzie się na nas dziwnie patrzą. Miałam złe przeczucia, jednak nie podzieliłam się tym z przyjaciółmi. Lekko zwolniliśmy i zbliżyliśmy się do siebie. Coś było nie tak.
  Długo szliśmy zastanawiając co się stało. Dopiero widok naszej bazy nam to wyjaśnił. Zamarliśmy.
  Cały budynek wyglądał jak by był po II wojnie światowej. Wszystkie okna z wyjątkiem jednego były wybite, w ścianach było pełno dziur. Drzwi były wyważone, a w ruinach dało się spostrzec ludzką rękę...
  -Co tu się stało...? - westchnęłam cicho, podczas gdy Dansa i Rex podbiegli do przygniecionej przez gruzy osobę. Osobą tą okazała się Alex, obok leżał Adi. Byli nieprzytomni, zakurzeni i ranni, jednak nic nie zagrażało ich życiu. Kto mógł to zrobić?
  Nagle ujrzałam na niebie światło, towarzyszył niemu dziwnie znajomy śmiech. Spróbowałam coś dostrzec, jednak dopóki blask nie zniknął, nie mogłam dostrzec nic. Potem ujrzałam spadającą osobę... Rozpoznałam ją natychmiast. Nie mówiąc nic przybrałam formę Armagedonu. Odbiłam się od ziemi i wystrzeliłam w powietrze.
  Poczułam jak wiatr wieje mi w twarz, jak rozwiewa moje włosy... Wiatr. To był mój żywioł.
  Pit był coraz niżej, a ja coraz bliżej. Przyspieszyłam do swojej maksymalnej prędkości. Zdążyłam. Złapałam chłopaka za rękę i delikatnie położyłam na ziemi.
 Razem z chłopakami przeszukaliśmy całą bazę. Znaleźliśmy jeszcze Ami i Natalię. Darii nie było, okazało się że zaspała na spotkanie.
  Ich stan byłby dobry, gdyby nie to, że nie budzili się przez najbliższe trzy dni... Poczułam że to ma jakiś związek z tym facetem. Razem z Darią, Dansą i Rexem postanowiliśmy zostać w bazie przez najbliższe dni, by w razie czego odegrać się.
***
  -Ohayo - szepnęłam nie spodziewając się odpowiedzi. Powiesiłam bluzę na wieszak i usiadłam na skraju łóżka Ami. Im bardziej patrzałam na jej twarz, tym bardziej miałam ochotę przywalić temu gościowi. Spojrzałam na Pita. 
Nie mogłam tego tak zostawić.
Musiałam go spotkać już teraz. 
Chciałam go ujrzeć przed oczami.
I zaczęły się dziać dziwne rzeczy.

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 15

Cze moi kochani~!
Dziękuje za poczekanie ^-^
A teraz zapraszam na rozdział~!
~*~
   Biegłam co sił w nogach. Po kilku minutach tam byłam. Przy szpitalu. Położyłam dłoń na murku i odetchnęłam. Mój oddech był nie równy. Zmęczona byłam ciągłym biegiem.
-M...M...Mei... Coś ty sobie zrobiła...?-zapytałam cicho
   Wyprostowałam się i weszłam do szpitala. Podeszłam do recepcji i zapytałam się w jakiej sali jest ,ale niestety - Maja została wypisana. Na mojej twarzy ukazało się zażenowanie sytuacją. Mówili też ,że ma tymczasową amnezję i ,że był z nią jakiś blondyn o imieniu Mateusz. Najpierw postanowiłam zajrzeć do Mai ,a potem poszukać domu chłopaka. Znowu biegłam. Rany ,jak ja tego nie lubię. Gdy już byłam obok domu zauważyłam ,że nikogo nie ma. Doprawdy? Usiadłam na murowanym płocie i zaczęłam wierzgać nogami. Było to moje jedno z ulubionych zajęć od dziecka. Zaczęłam też nucić. Ostatnio gdy czytałam blogi spotkałam się z taką świetną piosenką ,ale już nie pamiętam jej nazwy. Nagle zauważyłam rower ,a na nim mój nielubiany kolega. Pf. No cóż ,muszę go zagadać ,by się dowiedzieć gdzie mieszka Mateusz. Przejechał akurat obok mnie ,a ja za nim pobiegłam.
-Olek! Olek ,zaczekaaj! Nooo weeeeeeeź!-krzyczałam-Proszę! Wiesz coś co ja chcę wiedzieć ,no!
-Hm?-przystanął-Co chcesz?
-Chodzi o to... Czy powiesz gdzie mieszka Mati?
-A po co Ci to?
   Prychnęłam i spojrzałam na niego złowrogo.
-A po co mam Ci mówić?-powiedziałam
-Bo Ci nie powiem.-zagroził
-No ok... Chodzi o to ,że Maja ma amnezję i chciałabym ją znaleźć ,no ale Mateusz ją zabrał pewnie do swojego domu ,a ja nie wiem gdzie on jest!
-Aha... Spoko ,on mieszka...-i powiedział gdzie mieszka
-Dzięki ,Olek!-powiedziałam i pobiegłam
   Oczywiście nie mogło się odbyć bez zgubień ,jednak po dwóch godzinach zobaczyłam dom otoczony drewnianym płotem. Na tabliczce pisało "Państwo Tereru". Szybko podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Nikt nie odpowiadał ,więc zadzwoniłam jeszcze raz. I jeszcze ,i jeszcze ,aż się zmęczyłam. A po chwili usłyszałam tupot nóg. Otworzył mi zdziwiony Mateusz.
-JestMeiuciebie?-zapytałam szybko
-Co?
-CzyjestMeiuciebie???
-Cooo?
-Jest Mei u ciebie?!
-Aaa... Mei? Tak ,jest ,dalej nic nie pamiętaa...-zaczął ,ale ja już wbiegłam do jego domu.
   Idąc szybko ściągnęłam buty i kurtkę ,które rzuciłam na Matiego oraz pobiegłam w głąb domu. Zaglądałam w pokoje. Gdy zajrzałam do salonu zauważyłam postać na kanapie patrzącą zafascynowanie na ekran telewizora.
-Mateusz ,popatrz...-zaczęła i obróciła się-Kto ty?
-Maja!-krzyknęłam i przytuliłam ją-Nic Ci nie jest? Mati nic Ci nie zrobił nie?
-Kto ty?
-Przepraszam. Po prostu zamartwiłam się. Jestem Ami ,twoja przyjaciółka.
-Ami... Nie znam Cię.-powiedziała stanowczo ,ale był to dla mnie cios
-Wiem ,wiem ,przecież masz amnezję ,ale...-zaczęłam uśmiechając się sztucznie
-Nie znam Cię.
-Rozumiem. To... Miłego przypominania.-powiedziałam i zwiesiłam głowę ,zaciskając pięści.
   Szybko wyszłam biorąc buty i kurtkę. Na zewnątrz ubrałam je ,gdy nagle podszedł do mnie Mateusz. Spojrzałam na niego.
-Zaczekaj porozmawiam z nią może sobie przypomni.
-Jasne...-powiedziałam
-Ej ,a masz jakieś wasze zdjęcie?
-Oczywiście!-krzyknęłam i podałam mu zdjęcie ,wyjmując je z kurtki.
-Ok ,to zaczekaj chwilkę.
   Mówiąc to szybko udał się do Mai. Czekałam z 5 minut ,gdy podeszła do mnie Maja z zdjęciem w ręku.
-Amiś... Przypomniałam sobie ,przeszło mi!-powiedziała i przytuliła mnie
-Ok ,to dawaj zdjęcie i idziemy do twojego domu! Prowadź!-krzyknęłam
-Jasneeee! A którędy?-powiedziała Maja
-Nie wiem.-powiedziałam
   W każdym razie poszliśmy w stronę jej domu ,błądząc z 2 godziny... I wreszcie gdy byłyśmy przy jej domu. Ja po tym z pół godziny szłam do swojego ,gdzie czekała na mnie kolacyjka.

CDN...
~*~
Koniec ^^
Mam nadzieję ,że się podobało! *o*
Teraz czas na Maję c:

wtorek, 16 kwietnia 2013

Yo! + Rozdział 14

Kon'nichiwa, jestem Meika albo po prostu Maja. Co ja tu robię? Prowadzę bloga razem z Ami - moją najlepszą przyjaciółką, która chodzi ze mną do klasy ^u^. Uznałam że nudno jest samej pisać, więc zaproponowałam jej to. No i jak widzicie - jesteeeem. Cóż mogę o sobie powiedzieć? Jestem zwyczajną nastolatką... No dobra, nie zwyczajną xD Zacznijmy od tego że jestem kompletną wariatką z wieloma wspaniałymi przyjaciółmi. Mam blond włosyy, błękitne gałyy i jestem dość wysoka (coś koło 170 cm :P). Uwielbiam oglądać anime, czytać mangę i książki, słuchać muzyki, spacerować na świeżym powietrzu oraz rysować i pisać. Wszystkie te czynności całkiem dobrze mi wychodzą, przynajmniej tak myślę xD Chłopaka nie mam, ale muszę się przyznać że jednak jestem trochę zakochanaa, przez co jeszcze bardziej wariuje xD Lubię biegać i grać w siatkę oraz jeździć na mym roweeeerku *u* Szkołę całkiem znoszę, a nauka mi wychodzi nieźle, choć w tym roku muszę powalczyć trochę bardziej niż wcześniej o pasek na świadectwie. Do moich ulubionych anime należą Naruto, Tasogare Otome x Amnesia, Angel Beats, Black Rock Shooter, Soul Eater oraz SAO. Zamierzam zacząć oglądać Fairy Tail c: Jeśli chodzi o mangi to czytam Alicję w Krainie Serc, Bleach i FMA. Yyyy, chyba trochę zanudzam, ale kit xD Zapomniałam dodać, że lubię patrzeć na gwiazdy, najlepiej tak koło 20-22. Mogę patrzeć bez końca *u* Kocham spaać, śnić i dluuugo wylegiwać się na łóżeczku. Może czasem wyglądam na beztroską dziewczynę, lecz gdy mnie wkurzysz lub moich przyjaciół to Ci nogi z d*py powyrywam (sorki za wyrażenie) xD Dobraa, nie zanudzam i daje rozdzialik. Trochę krótki, ale opis mua też trochę czasu zajmuje xD Miłego czytania c:



Następnego dnia zaraz po kolacji udaliśmy się na lotnisko. Przeprawa poszła sprawnie i bez problemów, tak samo jak lot, toteż wylądowaliśmy w Polsce już o 19. Powiedzieliśmy sobie parę słów i wszyscy udali się do swoich domów by się rozpakować. Umówiliśmy się na spotkanie następnego dnia o 13 w kafejce.
Zaraz po opuszczeniu miejsca przylotu pobiegłam do domu. Miałam najbliżej, więc dotarłam jako pierwsza. Rzuciłam walizkę na łóżko i przywitałam się z całą rodziną. Gdy już wszystko sobie opowiedzieliśmy dochodziła 21. Miałam ochotę iść spać, jednak to marzenie zniszczyła myśl o nierozpakowanej walizce. Z naburmuszoną miną otworzyłam ją i najszybciej jak się dało sprawiłam że leżała pusta. Po spojrzeniu na zegar ziewnęłam i położyłam się na łóżku. Nie miałam zamiaru zasnąć, lecz niestety zrobiłam to.
Obudziłam się w środku nocy i zorientowałam się że jestem w ubraniach. Przetarłam oczy a następnie ubrałam się w piżamę. Wtuliłam się w poduszkę, ale coś nie dawało mi spać. Leżałam tak długo, zaczynając się lekko nudzić, na szczęście w końcu pochłonął mnie sen.
Rano wstałam dość wcześnie – zapomniałam wyłączyć budzika. Ziewnęłam parę razy po źle przespanej nocy i wyjrzałam przez okno. Zapowiadał się piękny i ciepły dzień. Wyszłam z pokoju i zorientowałam się że wszyscy jeszcze śpią. Po cichu ubrałam się i zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. Przez cały ten czas byłam mocno zamyślona. Myślałam o pewnym... Hm... Koledze z mojej klasy. Uznałam że lekko za nim tęsknie. W pewnym momencie pokręciłam głową aby wygonić te myśli, choć wiedziałam że mi się nie uda.
Gdy tylko zjadłam śniadanie założyłam buty i wybiegłam na dwór. Miałam rację. Dzień był przepiękny. Słońce mocno grzało, więc odczuwalna temperatura dochodziła nawet do 20 stopni. Niebo było bezchmurne a ptaki przelatywały co chwila nad moją głową śpiewając jak zawodowy zespół. Chodziłam sobie tak chwilę, aż doszłam do naszego lasu. Było to moje ulubione miejsce w całej okolicy. Tutaj mogłam sobie usiąść i wyciszyć. Tak też zrobiłam. Położyłam się koło mojego ulubionego drzewa, które chroniło mnie przed słońcem. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w chór ptaków i delikatnie wiejący wiaterek. Gdy mi się to znudziło, założyłam słuchawki i puściłam sobie piosenkę Coldplay'a – Viva La Vida. Leżałam tak beztrosko i zaczęłam lekko podśpiewywać. Gdy dochodziłam do zwrotki zaczynającej się od słów Hear Jerusalem bells are ringing”otworzyłam oko. Zobaczyłam że parę osób się na mnie gapi zdziwionych, więc lekko się zarumieniłam. Wstałam i poszłam dalej.
Zatrzymałam się dopiero przed wielką dziurą o głębokości ponad 8 metrów. To ja ją zrobiłam, gdy zawładnęło mną i Ami alter-ego. Walczyłyśmy wtedy z Oskarem i Pitem. Przeze mnie obaj prawie zginęli. To było straszne.
Tak sobie rozmyślałam, aż nagle poczułam dotyk na swoich plecach. Chciałam się odwrócić by zobaczyć kto to, lecz nie zdążyłam. Tajemnicza osoba zepchnęła mnie do dziury, pomimo barierek pilnujących by nikt nie wpadł. Chciałam krzyknąć, ale nie zdążyłam, gdyż po chwili poczułam przenikliwy ból. Straciłam przytomność.
Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu. Gdy tylko otworzyłam oczy ujrzałam blondyna siedzącego na krześle obok mojego łóżka. Jak tylko zobaczył że się obudziłam podszedł bliżej.
-Jak się czujesz, Maja? - zatroszczył chłopak.
-Nie wiem. Nic nie pamiętam – odpowiedziałam, ale dopiero po chwili zrozumiałam powagę tych słów. Nic nie pamiętam. Tylko moje imię. To było straszne uczucie.
-Nie martw się, to przejdzie – do pokoju weszła pielęgniarka i podała mi szklankę wody. Wzięłam łyka i
odstawiłam kubek na szafkę. Spojrzałam na chłopaka stojącego koło mnie. Gdy tylko to zrobiłam poczułam jak serce zaczyna mi bić szybciej. Nie wiedziałam dlaczego.
-Kim jesteś? Kiedy stąd wyjdę? - zapytałam.
-Wyjdziesz jeszcze dziś – powiedziała pogodnie pielęgniarka i skierowała się do wyjścia – Pójdę tylko po lekarza. Jeśli wszystko jest z tobą dobrze, za godzinkę będziesz wypisana.
Kobieta opuściła pokój i zostałam sama z blondynem.
-Nazywam się Mateusz, chodzę z tobą do klasy – rzekł chłopak – Jakiś chłopak niechcący cię popchnął, a ja akurat byłem niedaleko.
Uśmiechnął się do mnie. Było to bardzo miłe. Po chwili wszedł doktor i nakazał Mateuszowi wyjść.
Gdy tylko stwierdził że oprócz potłuczeń nic mi nie jest, poszedł wypisać mnie ze szpitala. Chłopak wrócił do pokoju i zdjął z wieszaka moje ubrania. Pozwoliłam mu zostać, o ile nie będzie patrzał.
Błyskawicznie przebrałam się w swoje normalne ubrania i razem z nim wyszłam na korytarz. Blondyn zagadał po drodze pielęgniarkę i przekazał, że jak jacyś moi przyjaciele będą mnie szukać to jestem albo w domu, albo u niego.
Jak tylko upewniliśmy się że jestem wypisana opuściliśmy budynek.
-Pamiętasz gdzie mieszkasz? - zapytał Mateusz. Pokręciłam głową – A więc chyba zostaniesz chwile u mnie. Dzwoniłem do twoich rodziców, nie ma ich aktualnie w domu. Zgadasz się...?
Kiwnęłam głową na „tak” i podążyłam za nim.
--- 
Tadaaam! Podoba się wam? :3 Mam nadzieję że tak. Następny rozdzialik piszę Amiś <3 Sayoo!


PS Jeśli ktoś nie zauważył 13 rozdziału Anji-chan to won czytać! xd

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 13

Cze ,sorki ,że tak dłuuuugo :c
Po prostu nie mam weny i czasu :c
Dobra ,już koniec wycieczki :D
A teraz zapraszam na rozdział :)
~*~
   Wiatr wiał szybko. Włosy roztrzepane. Oczy zamknięte. Słyszę głosy z oddala. Wrzask. Otwieram oczy przestraszona i widzę.. Małe dziecko nie może przejść przez jezdnię ,a jego matka krzyczy. A najbardziej nie miłe było to ,że kobieta była moją sąsiadką. Wrzeszczy na niego dalej. Smucę się. Jak tak można potraktować swojego syna lub córkę? Jak? Nie wiem. Szybko oddalam się. Nie chcę tego słyszeć. Nie chcę.
   Reszta gdzieś zniknęła ,a ja poszłam na plażę. Szybko założyłam słuchawki i usiadłam na kamiennym murku. Wsłuchana byłam w Suma 41 ,tak bardzo ,że aż zaczęłam podśpiewywać. Po kilku godzinach podszedł do mnie Rex. Sama nie wiem kiedy tu przyszedł. Wtuliłam się w jego rękę ,a on mnie pogłaskał.
-Ne ,Rexiu... Wiesz ,gdzie jest reszta?-zapytałam
-Nie ,Amiś ,ale chodźmy już do namiotów.-odpowiedział
-No dobrzeee...-powiedziałam i poszliśmy.
   Po około piętnastu minutach drogi ,prawie ujrzałam namiot ,gdy nagle Rex zakrył mi oczy. Zdziwiłam się jego zachowaniem ,ale nic nie powiedziałam. Po chwili ,Inuictus wyszeptał ,że już odkrywa moje oczy. Jak to zrobił ujrzałam wielki napis "Happy Birthday Ami~!" ,a potem usłyszałam "Niespodzianka!". Od razu zrobiło mi się ciepło na serduszku ,a z moich oczek poleciały łzy. Wyszeptałam podziękowania i zaczęła się impreza. Trwała ona aż do rana. Potem... Ach sama nie wiem...!
   Po tym jak się wyspaliśmy to szybko poszliśmy na miasto. Powiedzieliśmy sobie ,że kupimy dla siebie prezenty. Szybko poszło mi dla innych ,tylko dla Rexa nie mogłam zbytnio znaleźć prezentu. Nagle ujrzałam dużego pluszaka pandę ,sprawdziłam swój portfel i zawiodłam się. Nie było mnie na niego stać. Jeszcze szybko spojrzałam na niego bezradnie i zaczęłam dalej szukać. Po jakiś dwóch godzinach znalazłam idealny prezent. Szybko poszłam do namiotów. Okazało się ,że tylko nie ma Rexa. Kilkanaście minut później przyszedł z... Tym pluszakiem~!
   Rozdałam już wszystkim ich prezenty ,pomijając Rexa. Podeszłam do niego zarumieniona i wręczyłam mu torbę z prezentem ,a on.? Szepnął mi do ucha "Kocham Cię" i wręczył mi pluszaka. Ja zaś... Krzyknęłam "Ja ciebie też!" ,gdy odchodził. Słodkie ,czyż nie?
   Potem musieliśmy już składać namioty i spakować się na lotnisko. Dosyć szybko nam to zleciało. Godzinę później wybieraliśmy się już stąd. Na lotnisku spotkałam tego chłopaka ,co mnie chciał poderwać i... Pocałował mnie. No ale potem musiał uciekać przed feniksem ,płomieniami ,lodem ,wiatrem i co jeszcze dusza zapragnie. Około pierwszej wróciliśmy do domu ,a gdy położyliśmy się do łóżek natychmiast zasnęliśmy...
THE END WYCIECZKI *^*
~*~
Miało to wyjść na około 3 rozdziałów ,ale... Po co? No i właściwie nie mam weny ,więc postanowiłam to zakończyć :)
Szajo~!
~Ami :3

czwartek, 4 kwietnia 2013

Wpis 12

Siemankoo ,sorki ,że tak późno ,ale... Nie miałam weny i dalej jej nie mam ,ale coś tam wyskrobałam :D
O wiele lepiej mi się pisze ,gdy to nie kogoś postacie >.<
~~~
   Słońce dosyć mocno świeciło ,razem z dziewczynami siedziałam na naszym wielkim kocu i gawędziłyśmy. Lisa gdzieś się zapodziała – właściwie to wyjechała wcześniej. Z Łukaszem się pokłóciłam i zostawił nas samych. No i dobrze. Gdzieś z oddali widziałyśmy jak chłopacy pojedynkują się ,sprawdzając kto jest najlepszy. Nagle walnęła mnie piłka w głowę ,a do mnie podszedł jakiś chłopak.
-Nic Ci nie jest?-zapytał ,biorąc w ręce piłkę
-Nie ,nic ,nic!-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Spoko ,przepraszam za to.-powiedział i wcisnął mi jakąś kartkę-Zadzwoń.-a wtedy odszedł
-Dziwne...-powiedziałam
   Właśnie! Zapomniałam wspomnieć ,że włosy mi pojaśniały ,a ja je trochę skróciłam i przestałam wiązać w kucyki. Przy okazji czasami noszę naszyjnik z misiem.
-Oj ,widać ,Anja-chan ,że masz powodzenie-powiedziała Maja
-Przesadzasz.-powiedziałam-Dopiero co chłopaka poznałam ,więc wiesz... Trudno się zakochiwać.
-Yhyyyymmm...-dodała Daria.
-Kto to był za chłopak?-zapytał Peter ,który przedchwilą do nas podszedł
-Nie wiemy ,ale spodobała mu się Ami-powiedziała Alex.
   Nagle do nas podszedł blondyn i uśmiechnął się. Spojrzeliśmy na niego i odzwzajemniłyśmy uśmiech.
-Wybacz ,dziewczyno ,ale mój kolega lubi podrywać ,więc jeśli by Ci złamał...-zaczął
-Przykro mi ,ale mnie.. Się nie da poderwać. Oddaj mu to. -powiedziałam i oddałam papierek
-Rozumiem. A w ogóle...-powiedział i wyszeptał mi do ucha- Ta blondynka jest prześliczna...
   Skinęłam głową i on się pożegnał. Spojrzałam na Maję i uśmiechnęłam się.
-Maju.. Czy ja wiem... A może ty masz powodzenie?
-Huh?
   Zapomniałam wspomnieć ,że włosy Mei wydłużyły się. Faktycznie ,blondyn miał rację. Nie żeby coś ,ale... Maja jest piękna. Nie rozumiem czemu Oskar z nią zerwał. Na jego miejscu teraz błagałabym ,żeby mogli być razem. Przeniosłam wzrok na Alex. Jej wygląd również się zmienił. Nie wiem jak mam opisać jej wygląd ,bo mało się zmieniła. Spojrzałam na ostatnią dziewczynę – Darię. Jako jedyna wcale się nie zmieniła. Dalej była radosną i pełną uśmiechu dziewczyną. Taką jakby damską wersją Danceka...
-Aha?-odezwał się jedyny chłopak w naszym ,teraźniejszym gronie.
-Idź już do chłopaków ,Per-kun!-rzuciła Mei.
-Ok ,ok!-powiedział czarnowłosy i opuścił nas.
-Jeśli dobrze zrozumiałam to... Spodobałam się temu chłopakowi?!-zaczęła myśleć na głos niebieskooka.
-Yhym.-przytaknęłam
-Teraz Cię rozumiem ,Anja-chan...
   Nagle podeszli do nas chłopacy z wiaderkami pewnie pełnymi wody. Sama nie wiem skąd oni wzięli te rzeczy... Może oddali im dzieci ,gdy zobaczyły ich walkę? Sama nie wiem... Ale biedny ktoś. Po chwili bez żadnego ostrzeżenia oblali nas lodowatą wodą. Mi to nic nie zrobiło ,ale zauważyłam ,że dziewczyny trzęsły się z zimna. Płomyczek i Dancek szybko przytulili swoje dziewczyny ,a ja podałam koc Meice. Ona zaś szybko się nim opatuliła. Spojrzałam na chłopaków zadziornie i szybko oblałam ich wodą. Potem zaś gdy dziewczyny się ogrzały, szybko weszliśmy do wody. Nagle przyszedł na plażę Luk ,a ja go zmierzyłam wściekłym wzrokiem. Wszedł do wody ,gdy nagle wynurzył się rekin. Na nieszczęście blondyna był najbliżej jego i go zjadł co było straszne. Razem z dziewczynami i chłopakami zaczęliśmy uciekać przed nim cały czas się śmiejąc ,sama nie wiem czemu.
   Pod koniec dnia ,również przyszliśmy na plażę ,tym razem by pospacerować. Co było dziwne to to ,że chłopacy byli bardzo spokojni. Alexy i Płomyczek oraz Daria i Dancek gdzieś poszli ,oglądając zachód słońca. Ja i Mei usiadłyśmy gdzieś blisko morza mocząc nogi w lodowatej już wodzie. Z oddali obsewowałyśmy Perka i Rexa ,którzy trenowali. Ogólnie zbyt nudno na naszą grupę. Nagle wstałam i założyłam buty ,żegnając się z Mają.
   Poszłam gdzieś pochodzić przy brzegu morza. Ciekawe czy pamiętają ,że mam jutro ,13 lipca, urodziny? Ech ,pewnie nie. Zresztą sama nie wiem. Nagle kosmyk włosa spadł mi na twarz. Szybko poprawiłam włosy ,a po chwili zawiał lekki wiaterek. Gdzieś z oddali słychać było głośną muzykę. Po chwili skapnęłam się ,że nie jestem sama. Obok mnie pojawił się czarnowłosy Peter. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Odzwzajemnił go.
   Nagle potknęłam się i uderzyłam o piasek. Warknęłam i wstałam. Otrząsnęłam się i otrzepałam się z piasku. Perek spojrzał na mnie zmartwiony i zapytał czy nic mi nie jest. Odpowiedziałam pozytywnie i zaśmiałam się. Usłyszałam muzykę i zaczęłam nucić. Po chwili przestałam i spojrzałam na zdezorientowanego Evansa.
-No co? To już nucić nie można?-zapytałam
-Nie ,niee ,można ,oczywiście ,że można!-odpowiedział zmieszany.
-Cieszę się.
   Zapanowała cisza. Znów zaczęliśmy iść. Strasznie się oddaliliśmy od Meiki i Rexa. Po chwili jednak zdecydowaliśmy wrócić ,więc wracamy. A tam? Mei dalej moczy nogi ,a Rex miał głowę w piasku. Spojrzeliśmy na siebie wystraszeni i szybko znowu prawie oddaliliśmy się ,ale blondynka spojrzała na nas.
-M...M..Meiuś ,co Ci?-zapytałam
-Nic ,po prostu Rex gadał o dedaniu ,więc go uciszyłam-powiedziała i uśmiechnęła się.
-Aha...-powiedział i zrobił przestraszoną minę czarnowłosy.
   Ja zaś szybko podeszłam do Rexa i wyciągnęłam jego głowę z piasku. Chłopak wyglądał jakby przeżył wszystkie tortury świata. W końcu to jego wina ,że Mei uciszyła go. Nie trzeba było gadać o dedaniu... Walnęłam go z liścia i się "obudził". Spojrzał na mnie przestraszony ,a ja na niego zezłoszczona.
-Nie biiij.-powiedział i zasłonił twarz.
-Ok ,ok-zlitowałam się nad nim.
   Po chwili przyszły nasze gołąbki i wszyscy zabraliśmy się zmęczeni do namiotów. Uznaję ten dzień za udany ,był świetny. A i co było dziwne to w nocy nie zrobiliśmy imprezki. Zresztą ,co ten świat by zrobił bez wariatów?

CDN... <3
~~~
Następny rozdział postaram się dać za niedługo!
Szajonara!

środa, 6 marca 2013

Wpis 11

Hejoł ^-^
Cóż ,chciałabym przeprosić za długą przerwę ,ale postanowiłam napisać coś długiego.
A i trochę powyjaśniam ^-^
Szkoła dla BakuGalaxy skończyła się 30 czerwca (więc wtedy jest piątaszek xDD) - dzień od którego zaczynamy opowieść - i aktualnie jest 10 lipca czy tam 11 ,ale niech będzie ten pierwszy. Trzynastego zaś odbędzie się impreza z okazji... A nie powiem ;* A 14 jest diskoo... teeekaaaaa! ^-^ Czyli coś supeer :3
A teraz zapraszam was na rozdział ;***
~~~

   Słoneczko grzało ,ptaszki śpiewały ,ludzie się cieszyli pogodą... Stop ,stop ,stop! Nie ten scenariusz! <zmienia scenariusz> Ok to opowiadam...

   Zmęczona razem z BakuGalaxy szłam do namiotów. Trzeba dodać ,że byłam na końcu i rozmawiałam z Płomyczkiem ,który jako jedyny mi towarzyszył - nooo ja się go uczepiłam ,musiałam się czegoś dowiedzieć.
-No więc... Płomyczeek ,sorki za takie pytanie bez przeszkód ,ale... Kochasz Alexy?-zapytałam
   Chłopak zarumienił się i spuścił głowę ,a ja usłyszałam jak wymamrotał kilka niezrozumiałych słów. Uśmiechnęłam się.
-No więc?-zapytałam
-T...Tak...-wyszeptał.
-Hej ,Płomyczek ,to powiedz jej too...
-Już powiedziałem.
-Ale nie jest twoją dziewczyną ,więc...
-No więc?
-Zapytaj się jej czy chce... Chyba ,że nie chcesz by nią była..
-Chcę!-wydarł się i wszyscy się na nas popatrzeli ,ale po chwili powrócili do wcześniejszych zajęć.
-No to jej się zapytaj.
-Okej..
   Płomyczek od razu podbiegł do Alexy i zaczął z nią żywo dyskutować ,to znaczy flirtować oczywiście. Niespodziewanie obok mnie pojawił się Rex.
-No dobrana z nich para ,co nie?-zapytał
-No jasne..-powiedziałam i mimowolnie uśmiechnęłam się-Hej ,Rex... A kto mnie przeniósł do szpitala?
-Nooo... To byłem ja..-chłopak zarumienił się ,a ja zachichotałam.-Ej ,co cię tak śmieszy?
-Ty. A w ogóle... Zaniesies mnie na barana? -zapytałam i spojrzałam na niego słodziutko oraz błagalnie
-Yyy... Spokooo...-powiedział i kucnął
   Zaśmiałam się i weszłam na niego. Rozejrzałam się i uśmiechnęłam. Wszystko było dobrze widać. Szybko rękami "chwyciłam się" jego włosów i roześmiałam głośno. Wszyscy na nas spojrzeli i dołączyli do mnie w śmiechu. Po kilku minutach jednak przejażdżka się skończyła i zeszłam z mojego konika. Nagle mój wzrok przyciągnął Płomyczek trzymający się za rękę z Alexy. Razem gdzieś szli ,najpewniej na plażę. Obok mnie pojawił się znów Rex.
-No i jak tam? Podobało się?-zapytał
-No jasne ,a zabierzes mnie kiedyś jeszcze raz?-zapytałam i zarumieniłam się jednocześnie.
-Masz to jak w banku ,Amisia!
-Chodź!-krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę.
   Postanowiłam mu pokazać moją starą kryjówkę. Nie wiem czemu akurat jemu ,ale coś mi mówiło ,że mam jego tam zabrać. Kiedy oddaliliśmy się od grupy niespodziewanie zwolniłam.
-Gdzie idziemy?-zapytał
-No... Do mojej... Starej kryjówki...-powiedziałam
-Ale fajnie!-krzyknął i uśmiechnął się
-Heh ,no wiem ,no ale chodź!-powiedziałam i znów zaczęłam go ciągnąć za rękę.
   Szliśmy przez las ,pomijając małą rzeczkę - w której oczywiście Rex zaczął mnie ochlapywać ,gdy pojawiłam się przy brzegu ,więc byłam mokra ( =,=") - aż doszliśmy do mojej kryjówki. To znaczy... Starej kryjówki. Było to małe wzgórze z którego można było pooglądać wschody i zachody słońca oraz miasto.
-Ooo.. Jak tu pięknie...-powiedział Rex i przysiadł
-No wiem.-odrzekłam i usiadłam koło niego.
-Słuchaj.. Dlaczego zabrałaś mnie?-zapytał się
-Bo... Ja... Nie ważne...-błyskawicznie zarumieniłam się
-Okej ,okej!
   Położyłam swoją głowę na jego ramieniu i westchnęłam. Po chwili już rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym tak do dziewiętnastej ,gdy naszą rozmowę przerwał zachód słońca. Rex wstał i podał mi rękę ,którą chwyciłam ,a on mnie natychmiast podniósł. Staliśmy tak ,złączeni rękami i wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce. Ono zaś swymi promieniami otaczało okolice. Westchnęłam.
-Ej Ami... Idziemy już?-zapytał Rex
-No... Chodźmy...-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
   I znów przeszliśmy przez las ,ale na szczęście teraz Rex nie ochlapał mnie. Przy namiotach Meika i Alexy szybciutko podeszły do mnie i odciągnęły od białowłosego ,a kiedy weszłyśmy do naszego "mieszkania" zaczęły mnie zasypywać pytaniami typu "Gdzie ja byłam" lub "Co ja robiłam" ,jednak na żadne z nich nie dostały odpowiedzi ,bo wgapiona byłam w swoją prawą rękę ,która była złączona z Inuictusem. Nie wiem czemu ,ale... Poczułam miłe ciepło. Po kilkunastu pytaniach szybko zmieniłam temat ,który pół godziny później zniknął i wszystkie położyłyśmy się spać...

CDN...

niedziela, 24 lutego 2013

Wpis 10 (Historia poboczna)

Hejoł ,dziś wam opowiem o tym jak pomagałam w restauracji :3

Moje pomaganie w restauracji

   Wpadłam do restauracji. Norie stała w swoim stroju kelnerki na środku z tacą w ręku i patrzyła na mnie zdezorientowana. Podbiegłam do niej.
-Gomene ,No-chan ,miałam mały kłopot ,a teraz mogę Ci jakoś pomóc?-zapytałam
-Oczywiście ,Am-chan ,choć przebierzesz się w ciuchy.
-H...Hai!
   Brązowowłosa odwróciła się ,szybko dała jakiemuś gostkowi tacę i zaprowadziła mnie na strych. Dała mi jakąś torebkę ,uśmiechając się podejrzanie.
-Proszę ,Am-chan ,przebierz się.
-Spoko ,No-chan.
   Norie szybko wyszła ,a ja zobaczyłam ubrania. Widziałam już strój brunetki - niebieska koszulka , na to białe bolerko i granatowa minispódniczka. Gdy zobaczyłam swój zrobiło mi się gorąco na twarzy. Miałam ochotę krzyknąć ,ale opanowałam się. Takie niebieskie coś ,na to przezroczysta halka i granatowa minispódniczka. Przewróciłam oczami i przebrałam się. Zeszłam na dół i podeszłam do brązowowłosej.
-No-chan ,zwariowałaś?-zapytałam
-Am-chan ,wyglądasz przepięknie!-powiedziała
-Are you kidding me?
-Noooł.
-Ech ,No-chan...
-Am-chan ,proszę ,oto tacka.-powiedziała i podała mi ją.
-Jasne ,No-chan...
   Szybko podeszłam do kucharza i zapytałam jakie są zamówienia.
-Stolik nr. 1 prosił o hamburgera i frytki-położył to na tacy-I jeszcze o colę.-to też położył
-No to już idę im to dać..
   Wzięłam tackę i podeszłam do stolika z numerkiem pierwszym. Siedział tam jakiś gruby mężczyzna i niecierpliwie stukał palcem w ławę. Uśmiechnęłam się i położyłam jedzenie na stole. Spojrzał na mnie zdenerwowany i łapczywie wziął pokarm. Znów podeszłam do wujka czyli naszego kucharza.
-No i co teraz?
-Tera to poczekaj ,a pewnie zaraz ktoś przyjdzie i zamówi ,ja zrobię jedzonko ,a ty to zaniesiesz-powiedział i poczochrał mnie po czuprynie
-Hai.-powiedziałam ,uśmiechnęłam się i poprawiłam fryzurę.
   No ,tak poczekałam oraz ktoś przyszedł i zamówił ,a ja im przyniosłam oraz tak dalej. Nagle o godzinie piętnastej przyszli moi przyjaciele i usiedli przy stoliku namber two. Podeszłam do nich i uśmiechnęłam się.
-Co wy tutaj...?-zaczęłam
-Przyszliśmy do ciebie ,Amiśka!-powiedziała Alexy.
   Mimowolnie zarumieniłam się ,bo stałam przed nimi ,pokazując brzuch... I nogi... Szybko tacką zakryłam tylko brzuch ,niestety.
-Too... Co chcecie zamówić?-zapytałam
-A co szef kuchni poleca??-zapytali wspólnie
-Ryż z kurczakiem i sosem słodkokwaśnym...
-To... -zaczęli się naradzać
-Poprosimy te danie razy dziewięć.-powiedziała Mei za wszystkich.
-Okeej-powiedziałam i zapisałam.
   Szybko podeszłam do następnego stolika przy którym siedziała jakaś parka i migdaliła się. Spojrzałam na nią i westchnęłam. Od razu oderwała się od siebie i spojrzała na mnie.
-Co chcecie zamówić?-zapytałam
-Dwa razy frytki i dwa razy hamburger-powiedział chłopak
-Oraz cola z dwoma słomkami-dodała dziewczyna
-Dobrze ,dziękuję za zamówienie-powiedziałam i zapisałam.
   Szybko podeszłam do wujka i usiadłam na blacie podając kartkę z zamówieniami mężczyźnie. On zaś spojrzał na mnie rozbawiony.
-Stolik namber dwa zamawia dziewięć dań szefa kuchni ,czyli ciebie ,a stolik z parką zamawia dwa hamburgery ,dwie paczki frytek i colę z dwoma słomkami.. Ła... Dwójka mnie prześladuje...-powiedziałam
   Kucharz roześmiał się i szybko odszedł do kuchni robiąc jedzenie. W czasie 40 minut do restauracji przyszła rodzina ,którą obsłużyła Norie ,a potem jakaś para przyjaciółek ,ale nimi też zajęła się kuzyncia i wreszcie przyszły dania moich przyjaciół. Wzięłam cztery talerze i podeszłam do nich ,stawiając je przed Alexą ,Mei , Darią oraz Lisą. Potem przyniosłam następne cztery i znów podeszłam ,ale teraz postawiłam je przed Dragneelem ,Peterem ,Dancekiem oraz Lukiem. Kiedy przyniosłam ostatni położyłam go przed Rexem i usiadłam pomiędzy Alexy oraz Mei ,przysuwając tą pierwszą do ognistego.
-No więc... Co tam?-zapytałam
-Am-chan!-krzyknęła kuzynka i podeszła do naszego stolika - Dzięki za pomoc ,teraz już sama sobie poradzę ,ok?
-Okej ,No-chan-powiedziałam ,a ona odeszła ,obsługując klientów.

Konieeec historii pobocznej :3

czwartek, 21 lutego 2013

Wpis 9

   W jednym momencie coś przestało mnie kontrolować ,a zaczęło mnie wszystko boleć. Nogi były jak z waty ,nie mogłam już stać. Upadłam i usłyszałam kroki moich przyjaciół. Ktoś położył dłoń na moim ramieniu  ,a potem... Nie pamiętam. Zapanowała ciemność. Zachciało mi się spać ,więc... Zasnęłam.

-Amiś ,Amiś ,hallo!-krzyczał głos. Powoli otwierałam oczy ,ale jak otworzyłam oczy jasność oślepiła mnie-Obudziła się ,obudziła!
-Mei ,ucisz się wreszcie!!!-nagle Oskar krzyknął.
   Otworzyłam oczy i usiadłam. Zauważyłam ,że w oczach Majki pojawiły się łzy.
-Sam się ucisz ,deklu!-krzyknęłam
-Kogo nazywasz deklem ,Sawa?!-krzyknął Swift i zacisnął swoją rękę na moim gardle.
-No dalej ,zabijaj ,nie obchodzi mnie to.-odrzekłam
   Swift zaś rzucił mną o ścianę namiotu i zaczął się pakować.
-Hej ,Oski ,co ty robisz?-zapytała łamiącym się głosem Meika
-Wynoszę się stąd ,niedorozwoje!-krzyknął- To koniec z nami ,Mei! KONIEC! PIEPRZĘ WAS!
-Debilu...-szepnęłam
   On zaś walnął mnie błyskawicą ,a potem świat zawirował. Poczułam przeszywający ból brzucha. Krzyk ,płacz. Uszy mnie bolały od tego hałasu. Ktoś do mnie podszedł i przyłożył lodowatą rękę do mojego czoła. Po czym podniósł mnie i wybiegł gdzieś ze mną ,ale nie wiem gdzie ,bo w drodze zemdlałam.

   Obudziłam się. Jasność była przerażająca ,ale po chwili ściemniło się. Otworzyłam oczy i usiadłam. No i znowu tu jestem.
-Oj Amiś ,wypadki chyba Cię kochają.-powiedziała Mei.
   Uśmiechnęłam się spoglądając na nich. I właśnie zrozumiałam ,że są oni bardzo ważni dla mnie. Są moim całym światem. Szybkim ruchem zrzuciłam kołdrę z siebie i przytuliłam ich wszystkich (Udało mi się to *u*)
-Uwielbiam was ,wiecie?-szepnęłam ,a jedna ,malutka łza spłynęła mi po policzku ,gdy usiadłam na łóżku.
-Hej, nie płacz!-powiedział Rex i szybkim ruchem ręki starł mi ją.
   Zarumieniłam się ,a po chwili uśmiechnęłam.
-Amiśka ,spałaś tu dzień... Martwiliśmy się o ciebie.-powiedziała Alexy.
   Czyli to nasz dziesiąty dzień... Ech... Jeszcze cztery dni i wyjeżdżamy. Tak szybko to minęło. Nagle zauważyłam jak Alexy zaczęła się gapić na jednego z chłopaków.
-Etto... Możecie mnie i Alexy zostawić same? Chciałabym z nią pogadać o czymś.-powiedziałam
-Jasne!-krzyknęli i poszli.
   Alexy spojrzała na mnie pytającym wzrokiem ,który po chwili zmienił się w wystraszony ,bo na mojej twarzy pojawił się dziwny uśmiech oznaczający zaciekawienie i szczęście.
-Podoba Ci się czy raczej kochasz go?-zapytałam
-C...c...co?! O kogo Ci chodzi?-odpytała zarumieniona ,szybko odwracając wzrok.
-Oj Alexia ,nie ukrywaj ,widziałam jak się na niego patrzysz..-powiedziałam i puknęłam ją w ramie palcem.
-T...t...to nie tak...-powiedziała
-No więc?-zapytałam
-J...j...ja... Kocham go...-odparła i szybko schyliła głowę.
   Zaśmiałam się ,a ona oburzona podniosła głowę.
-Z czego się śmiejesz?!-zapytała dalej czerwona
-Z twojej czerwonowości.-powiedziałam i znów się zaśmiałam
-Amiś..-zaczęła
-Oj już dobrze ,już dobrze ,już siostrzyczka Ami się postara byście byli razem!-powiedziałam i poklepałam ją po głowie.
-A...A...Ami!
-Żartowałam! Nie powiem mu nic ,słowo!-powiedziałam i "zamknęłam" buzię..
   Dziewczyna po tym zaśmiała się ,a ja z nią.
-Tooo.... Która godzina?-zapytałam.
   Ona spojrzała na telefon ,a potem na mnie.
-Dwunasta...-powiedziała
-Już dwunasta?!-zapytałam
-Noo... A co?
-Obiecałam Norie ,że w dziesiątym dniu o godzinie jedenastej trzydzieści pomogę jej w restauracji!-powiedziałam i wybiegłam.
   Szybko wzięłam swoje ubrania od kogoś i przebrałam się. Jak strzała wybiegłam z szpitala do restauracji. Do niej wpadłam zdyszana i podbiegłam do zdezorientowanej Norie.
-Gomene ,No-chan ,miałam mały kłopot ,a teraz mogę Ci jakoś pomóc?-zapytałam
-Oczywiście ,Am-chan ,choć przebierzesz się w ciuchy.
-H...Hai!
    Szybko przebrałam się i zaczęłam pomagać kuzynce. Było bardzo miło ,o jakiejś 15 wpadło do restauracyjki BakuGalaxy ,a w ogóle klienci byli bardzo ,ale to baaardzo mili.

CDN...

piątek, 15 lutego 2013

Wpis 8


-A...Aless?-wyszeptałam
-Tak ,Ami. Ja.-powiedział i uśmiechnęł się jak szaleniec. I jeszcze... umiał po polsku...
-D...Dlaczego?-ostatnimi sił zapytałam.
-Myślałaś ,że po tym jak mnie skompromitowałaś ujdziesz cało?-zapytał ,ale ja nie wiedziałam o co mu chodzi- No cóż ,ale twój tatusiek Cię wtedy uratował. Ech... Jaka szkoda...-powiedział i nagle pojawił się obok mnie oraz pocałował dosyć...
   Jak by to powiedzieć... Namiętnie. Chciałam się wyrwać, to... Było okropne. Bolało... Po chwili oderwał się i przyłożył swoje wargi do mojej szyi. Krzyknęłam.
-Myślałaś ,że jestem dalej twoim przyjacielem?!-zapytał-Ha!
   Nagle odepchnął mnie na kilka metrów. Przywaliłam w drzewo i cicho syknęłam. Czułam ból. Ogromny
-Chciałem się tylko zabawić...-wyszeptał i spoliczkował mnie.
   Spojrzałam na niego. W jego oczach widziałam złość. Szarpnął mną ,gdy nagle usłyszałam wrzask:
-AMIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!-krzyknęła Alexy ,a za nią stało BakuGalaxy.
-Stójcie albo zrobię jej krzywdę.-powiedział Aless
   Musieli się zgodzić. Nie chciałam widzieć bezradności w ich oczach. Ani smutku w oczach Alex. Nagle poczułam jego twardą pięść na swoim brzuchu. W ustach zebrała się krew. Wyplułam ją. Spojrzałam w stronę moich przyjaciół i uśmiechnęłam się. A raczej zrobiłam grymas z bólu.
-N...Nie martwcie się... Pokonam go...-wyszeptałam i poczułam jak mnie podnosi jedną ręką. Trzymał moją głowę i zaciskał rękę ,tak ,że czułam jakby chciał mi ją zmiażdżyć. Bałam się... Śmierci... Poczułam się słabo... Zemdlałam.
~*~
-Amalio...-zobaczyłam piękną panią.
   Miała blond, długie włosy i piwne, głębokie oczy. Ubrana była w piękną, białą suknię sięgającą do podłogi.
-Ha...?-powiedziałam i wstałam- Kim pani jest? Gdzie ja jestem? Co tu się dzieje? I dlaczego jestem ubrana w tą suknię?
   Moje włosy były rozpuszczone ,a na sobie miałam podobną sukienkę do tej pani pomijając to ,że sięgała do kolan.
-Amalio ,za dużo pytań. Jestem Elizabeth Sawa ,twoja ciocia.-powiedziała
-Ale... Przecież moja ciocia... Zginęła...
-Zginęłam Amalio...
-Ha? To czemu tu jesteś?
-Bo on chce Cię zabić-powiedziała ze spokojem
-I...?
-Amalio. Masz w sobie potężną moc kryształu. Oszukaj śmierć. Zwycięż tą walkę. Pokonaj ograniczenia-powiedziała i zaczęła rozmazywać się.
-Ciociu! Ciociu!-krzyknęłam-Nie rozumiem! Nie odchodź!
-Żegnaj... Amisiu...-powiedziała i zniknęła.
   Usiadłam i schowałam twarz w dłoniach. Jak mam to zrobić? Przecież... Nie mam siły.
~*~
   Ból. Przerażający. Zginę... Proszę... Oszczędź mi bólu... Zabij mnie.
-AMIIIIIIIIIIIIIIII!!-usłyszałam wrzask Mei
   Spojrzałam na nią. Miała zamknięte oczy ,a z jej oczu płynęły... Łzy... Rozejrzałam się. Każdy uronił nawet malutką łzę. Poczułam napływającą złość. Nie. Oni nie... Oni nigdy nie mogą uronić już łzy przeze mnie. Nagle zaczęłam lśnić. Bolało mnie to trochę ,ale po chwili spuściłam głowę. Grzywka całkowicie zakryła mi oczy ,a usta wykrzywiły się w krzywym uśmiechu. Poczułam siłę. Nagle jakby ktoś przejął nade mną kontrolę. Usłyszałam trzask łamanych kości. Otrząsnęłam się. Spojrzałam na Aless'a spokojnym wzrokiem. Kryształ wyczarowany przeze mnie wyginał go w łuk.
-Potwór...-usłyszłam to od chłopaka
   Wzdrygnęłam się.
-Potworem to ja nie jestem.-powiedziałam i palcem podniosłam jego twarzyczkę-Dziękuję ,że... Umierasz...
   Nagle chłopak zmienił się w kryształ i rozpadł na małe kryształki. Zabiłam go...

CDN...

niedziela, 10 lutego 2013

Wpis 7

   Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Lenistwo dało w znaki. Nie chciało mi się wstawać. Chciałabym być obudzona pocałunkiem ,ale niestety nie było mi to dane. Czemuż to? Bo chłopaka nie miałam. A to dlaczego nie miałam? Bo żadnego nie kochałam.
-Amisiuu...-usłyszałam głos Alexy.
-Słuucham Cię-powiedziałam
-Pomocyyy...
   Otworzyłam oczy ,podniosłam się i poszukałam wzrokiem Alexy. Biedulka była przygnieciona przez Dragneela. Wstałam i podeszłam do niej.
-Biedulko... Już Ci pomagam.-powiedziałam
   Szybkim ruchem ręki wywołałam wodę ,po czym oblałam ją Dragneela. Nie obudził się. Przemyślałam i wyczarowałam kryształ ,po czym przyłożyłam go do czoła Adiego. Znów nie udało się.
-ADRIANIE KAI DRAGNEELU!-krzyknęłam-OBUDŹ SIĘ I RUSZ SWÓJ SZANOWANY TYŁEK Z ALEXY!
   Tym razem się udało ,tyle ,że obudziłam wszystkich. Na szczęście Taigi ,Dragneel obudził się i zszedł z niej ,oczywiście przepraszając.
-Dzięki, Amisiuu...-powiedziała
-Nie ma za co, Alexy.
-Amiś... Nie musiałaś się tak wydzierać..-wyznała Mei
-Meika ,jakbyś była przygnieciona pzez Dragneela to byś coś innego powiedziała...-przypomniała jej Daria
-Zzz...-wyznałam i położyłam się na czyimś materacu-Zzz...!
   Wszyscy strzelili na to pokerface ,a ja przykryłam się kocykiem. (A skąd on się tam wziął? O_o) Jednak nie było mi dane pospać ,gdyż nagle poczułam ciepło w okolicy nóg. Szybko wstałam i zobaczyłam ,że moje buty zostały przypalone lekko. Ale jednak.
-Niee będziesz spać naa moim materacuuu-powiedział Dragneel
-Ach tak?-odezwałam się
-Ha?-zdziwił się
   Strzeliłam pokerface ,po czym walnęłam poduszką Adiego.(Ej no a to skąd się tam wzięło?)
-Sayo!-powiedziałam i wyszłam z namiotu.
   Po wyjściu przywitało mnie zimne powietrze. Szybkim krokiem skierowałam się do lasu. Dlaczego tam? Nie wiem. Po drodze zdjęłam bluzkę (znowu xD) i owinęłam ją sobie wokół pasa. Nagle zaczął padać deszczyk. Słaby. Spływał po moich włosach, po mojej skórze i ubraniach. Stanęłam i spojrzałam w niebo ,po czym uśmiechnęłam się. Miałam wspaniałych przyjaciół. W jednej chwili zaczęłam tańczyć. W jednej chwili wspięłam się na drzewo i zaczęłam chodzić po jednej z gałęź.
-Głęboko w środkuuuu gdzieeeeeeeś...-zanuciłam.
-Amisia?-usłyszałam głos Alexy.
   W jednej chwili straciłam równowagę i zaczęłam spadać. Na szczęście chwyciłam się jednej gałęzi z której spadłam na ziemię czterema łapkami w postaci kotka. Zmieniłam się i stanęłam obok Alexy, zakładając bluzkę.
-Tak?-zapytałam z niewinną minką.
-Co ty tam..?-zapytała
-Ja?-odrzekłam-Nie wiem.
   Ona na to strzeliła mi pokerfacem.
-Jak straciłaś równowagę to myślałam ,że już zginiesz...-wyznała
-Alexy ,coś ty ,przecież ja mam te swoje dziewięć żyć-powiedziałam
-Heh ,no może...
-Ha!
-Ha?
-Dostałam natchnienie!-wyznałam
-Jakie?
-Zapomniałam...
-Matjo ,matjo ,nic się nie stało!
-Na pewno?
-No ,przecież mnie uratowałaś od niechybnej śmierci z rąk Adiego!
-Ha ha, no tak.
-No więc... Co będziesz robić?
-Nie wiem... Na razie tu zostanę...
-Spoko ,to przyjdź niedługo.
-Okej ,Alexy!-krzyknęłam ,a dziewczyna odeszła.
   Nagle poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej. Schyliłam głowę i zobaczyłam sztylet wbity w mój brzuch. Bolało... Ale nie krzyknęłam. Podniosłam głowę i zamarłam.

CDN...

czwartek, 7 lutego 2013

Wpis 6

   Obudziłam się i nie chciało mi się wstawać. Miałam chyba najlepsze miejsce ,ale i tak było mi niewygodnie. No cóż ,kilka dni temu spałam w super mięciutkim łóżeczkuuu.. Achh...
   Wstałam ,po czym wyszłam z namiotu. Zdjęłam bluzkę i poczułam jak chłodny deszczyk opada na moje ciało. Było to niezwykle rozprężające.
-Amiiii?-usłyszałam głos za sobą.
   Szybko odwróciłam się i zobaczyłam Rexa. Zarumieniłam się i założyłam bluzkę. Usiadłam obok niego.
-Coś się stałoo?-zapytałam
-Nieee ,nic ,oprócz tego ,że jestem noobem.-wyznał Rex
-Rex ,nie jesteś noobem.
-Jestem.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nooo nieeeeee!-krzyknęłam.
-Oj no okej... Skoro tyle osób ,tzn. Alexy i mama się na mnie uwzięły ,by mi to wybić z głowy ,plus ty to spokooo...-powiedział
   Uśmiechnęłam się ,po czym spojrzałam w leniwie płynącą rzekę.
-Hej, Rex...-zaczęłam
-Co jest?-zapytał
-Myślisz ,że dokończymy spływ czy raczej teraz pojedziemy do "domu"?-odpowiedziałam pytaniem
-Dokończymyyy.-powiedział
-No ja też tak myślę.
   Zaśmialiśmy się ,po czym weszłam do namiotu po ubrania i wyszłam do lasku obok obozowiska ,by się przebrać. Kilka minut później wróciłam ubrana i zastałam moich przyjaciół jedzących. Dołączyłam do nich.
-Hej ,wiecie ,że to nasz ósmy dzień tu i za sześć dni wyjeżdżamy?-zapytała Mei ,po czym ugryzła kanapkę.
-Naprawdęę?-zapytał Pit
-Nooo...-odezwałam się
-Szkoda.-wyznał Osa
   Po skończonym śniadaniu wyruszyliśmy do podróży. Po kilku godzinach byliśmy w tym samym miejscu ,gdzie zaczęliśmy spływ. Chwilę później przyjechał samochód i wziął kajaki itp oraz nas. Podwiózł naszą grupę do namiotów. Zmęczeni położyliśmy się u chłopaków.
-Co robimy?-zapytał Luk
-Nie wiem.-wyznała Lisa
-No my też.-wtórowaliśmy Lisie.
-Może... Pójdziemy na dyskotekę?-zapytał Dancek
-Dans ,ona jest za sześć dni...-powiedziała Daria
-Może... Pójdziemy do restauracji?-zaproponowałam
-I co tam zrobimy?-zapytał Osa
-Pośpiewamy!-krzyknęłam
-No... Zgoda..-powiedziała Mei
   Wstaliśmy i wolniutkim krokiem skierowaliśmy się do mojej rodzinnej restauracji. Kiedy tam byliśmy zaproponowałam Norie rozruszanie restauracji ,a ona się zgodziła. Szybko podeszliśmy do sceny i zaczęliśmy grać. Oczywiście Mei śpiewała ,a inni grali na instrumentach. Co dziwne zgraliśmy się i występ wyszedł doskonale. Majka podbiła serca klientów. Następną piosenkę miałam zaśpiewać ja. Na początku śpiewałam dosyć nieśmiale ,ale po kilku wersach chwyciłam mikrofon i chodziłam po sali. Najodważniejszym wyczynem było to ,że chwyciłam restauracyjne opakowanie po chusteczkach i przejrzałam się w nim(taa ,było tam takie jakby lusterko) ,po czym dałam (bo nie wcisnęłam) je komuś obcemu. Kilka godzin później wyszliśmy zmęczeni ,ale też radośni ,kierując się do namiotu jak pijani. Kiedy wróciliśmy poszliśmy do namiotu chłopaków i prawie śpiący położyliśmy się. Nawet nie wiem na czym ja się położyłam...

CDN...