Yo!
A oto mój rozdziałek. Wprowadzę trochę akcji. Miłego czytania. c:
***
Minął tydzień. Umówiliśmy się z drużyną żeby spotkać się dzisiaj o 13 w bazie, która znajdowała się w "odludnej" części miasta.Wyszłam rano dość późno, wiedziałam że się spóźnię. Wolnym krokiem ruszyłam spod domu z jedną słuchawką w uchu. Nie miałam zamiaru słuchać jeżdżących samochodów, lecz niestety nie było innej drogi. W końcu z nudów zaczęłam liczyć kolory przejeżdżających samochodów. Naliczyłam 20 srebrnych, 8 białych, 10 czarnych i 13 innych kolorów. Gdy w końcu uznałam że to nie ma sensu zauważyłam przed jednym ze sklepów znajomą twarz. Zmrużyłam oczy by lepiej widzieć i po chwili zawołałam donośnie:
-At-kun!
Chłopak odwrócił się w moją stronę i podbiegł do mnie.
-Siemka, Dansa - przywitałam się i uśmiechnęłam przyjaźnie.
-Elo - odparł krótko chłopak - A już myślałem że tylko ja się spóźnię... Jak tam pamięć?
-A dobrze, mów lepiej co u Ciebie - ruszyliśmy trochę szybszym krokiem niż wcześniej w stronę bazy.
-Żyje, jak widać.
Nastała długa i miła cisza. Wyjęłam słuchawkę z ucha i wsłuchałam się w melodię pochodzącą z radia jednego z aut. Przez chwilę nuciłam ją, aż w końcu powiedziałam cicho że ją znam.
Ciszę przerwało nagłe dołączenie Rexa do naszej dwójki.
-Ropek! - powiedziałam radośnie.
Dalszą drogę odbyliśmy rozmawiając o różnych sprawach, o których nie ma sensu wspominać. Była miła atmosfera, grzało słoneczko i trochę było mi szkoda, że za chwilę się to skończy.
Gdy byliśmy blisko, zauważyłam że ludzie się na nas dziwnie patrzą. Miałam złe przeczucia, jednak nie podzieliłam się tym z przyjaciółmi. Lekko zwolniliśmy i zbliżyliśmy się do siebie. Coś było nie tak.
Długo szliśmy zastanawiając co się stało. Dopiero widok naszej bazy nam to wyjaśnił. Zamarliśmy.
Cały budynek wyglądał jak by był po II wojnie światowej. Wszystkie okna z wyjątkiem jednego były wybite, w ścianach było pełno dziur. Drzwi były wyważone, a w ruinach dało się spostrzec ludzką rękę...
-Co tu się stało...? - westchnęłam cicho, podczas gdy Dansa i Rex podbiegli do przygniecionej przez gruzy osobę. Osobą tą okazała się Alex, obok leżał Adi. Byli nieprzytomni, zakurzeni i ranni, jednak nic nie zagrażało ich życiu. Kto mógł to zrobić?
Nagle ujrzałam na niebie światło, towarzyszył niemu dziwnie znajomy śmiech. Spróbowałam coś dostrzec, jednak dopóki blask nie zniknął, nie mogłam dostrzec nic. Potem ujrzałam spadającą osobę... Rozpoznałam ją natychmiast. Nie mówiąc nic przybrałam formę Armagedonu. Odbiłam się od ziemi i wystrzeliłam w powietrze.
Poczułam jak wiatr wieje mi w twarz, jak rozwiewa moje włosy... Wiatr. To był mój żywioł.
Pit był coraz niżej, a ja coraz bliżej. Przyspieszyłam do swojej maksymalnej prędkości. Zdążyłam. Złapałam chłopaka za rękę i delikatnie położyłam na ziemi.
Razem z chłopakami przeszukaliśmy całą bazę. Znaleźliśmy jeszcze Ami i Natalię. Darii nie było, okazało się że zaspała na spotkanie.
Ich stan byłby dobry, gdyby nie to, że nie budzili się przez najbliższe trzy dni... Poczułam że to ma jakiś związek z tym facetem. Razem z Darią, Dansą i Rexem postanowiliśmy zostać w bazie przez najbliższe dni, by w razie czego odegrać się.
***
-Ohayo - szepnęłam nie spodziewając się odpowiedzi. Powiesiłam bluzę na wieszak i usiadłam na skraju łóżka Ami. Im bardziej patrzałam na jej twarz, tym bardziej miałam ochotę przywalić temu gościowi. Spojrzałam na Pita.
Nie mogłam tego tak zostawić.
Musiałam go spotkać już teraz.
Chciałam go ujrzeć przed oczami.
I zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
zajebiste ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję c:
Usuń