Nie czytałeś/aś części 1? CZĘŚĆ 1
Nie czytałeś/aś części 2? CZĘŚĆ 2
-Uważaj, bo się wzruszę - prychnął potwór - Nie masz ze mną szans.
Miał on rację. To że obok przebiegnie Dansa czy Rex byłoc niemal niemożliwe, przynajmniej nie wierzyłam w to. Byłam w miejscu w którym rzadko kiedy ktoś z naszej paczki przebywa, oprócz mnie i Ami. No i Mateusza i Olka...
Zamarłam.
-On może gdzieś tu być. Cholera, a jak coś mu się stanie? - szepnęłam cicho. Popatrzyłam prosto w oczy potwora. Krył się w nich mrok i chęć krwi, zabijania, bólu... Czułam jak przechodzą mi ciarki po rękach - Dobra Mei, skoro już tu jesteś daj z siebie wszystko. I nie daj się zabić...
Choć wiedziałam że przegram bez żadnej pomocy, dodawałam sobie otuchy. Rozluźniłam mięśnie szykując się do wysiłku fizycznego. Przed walką jednak miałam jedno pytanie.
-Co im zrobiłeś? - powiedziałam najodważniej jak umiałam.
-Zwykła trucizna - parsknęła bestia - A odtrutką jest moja krew...
Czułam jak uginają mi się nogi... Jego dusza... Jego dusza była taka potężna, otaczała ją aura potęgi, ale również zła i cierpienia. Wzięłam ostatnie wdechy i wydechy przed starciem. Skupiłam swoją moc w dłoniach, moje oczy prysnęły światłem. Pomyślałam o tym co chce bronić, o tych co kocham... Tak bardzo bałam się ich zawieźć i zostawić. Pragnęłam spędzić z nimi jeszcze choć parę chwil...
Słońce zasłoniły chmury, cień przykrył ziemię.
-Jeśli będzie trzeba, to cię zabiję - rzekłam i zmierzyłam go wzrokiem. Spowiły mnie białe iskierki, poczułam jak moje włosy falują na wietrze i zaczęłam biec. Na moich dłoniach aura utworzyła ostre zakończenia. Potwór uskoczył do góry, jednym susem z dachu wskoczył na płot, a potem na mnie. Zamachnął się swoimi pazurami. Uniknęłam wszystkie jego ciosy i posłałam mu falę wiatru, która chybiła o milimetr. Bestia cały czas będąc w ruchu zaatakowała z góry. Nie wiedząc kiedy, zostałam przygnieciona do ziemi. Odwróciłam się z trudem i wiatrem zdmuchnęłam z siebie przeciwnika. Błyskawicznie wstałam i skoczyłam w górę do potwora zadając mu ranę w łapę. Bestia ryknęła i zaatakowała mnie pazurami. Zdążyłam uskoczyć. Gdy potwór wylądował na ziemi kopnęłam go z półobrotu. Bestia przejechała po ziemi i niczym piorun pojawiła się przede mną. Nie zdążyłam tym razem tak dobrze ominąć ciosu i zostałam zraniona w bok. Poczułam przeszywający ból i spływającą krew po łydkach. Wypuściłam z ust kulę ognia i zwiększając ilość tlenu w powietrzu sprawiłam że niespodziewanie się powiększyła tuż przed przeciwnikiem. Potwór ryknął oparzony i wysłał do mnie pełzające po ziemi fioletowe błyskawice. Rozłożyłam skrzydła i poleciałam w górę. Atak pomknął za mną. Utworzyłam wietrzną tarczę, jednak wiązki energii dosięgnęły mnie i w jednej sekundzie z krzykiem spadłam na ziemię. Wiłam się z bólu na asfalcie, gdy nagle nade mną pojawiła się bestia. Położyła łapę na mojej twarzy przyciskając ją do podłoża. Ruchem dłoni odcięłam kończynę potwora, który tym razem zapiszczał z bólu. Wyczołgałam się spod niego i uderzyłam pięścią w twarz. Cofnęłam rękę i z mocą wiatru przebiłam jego brzuch na wylot.
Dopiero teraz zobaczyłam świecący na czerwono księżyc na niebie.
-Mam cię dość, Jasny Księżycu - warknął - Nie pozwolę żebyś przeżyła.
Pośrodku jego rogów zaczęła tworzyć się czerwona kula energii. Nim zdążyłam wziąć oddech pocisk kierował się w moją stronę. Chciałam uskoczyć, jednak zostałam sparaliżowana przez otaczającą mnie czerwoną aurę potwora. Miałam nadzieje, że uda mi się chociaż zmienić ciało w cząsteczki powietrza. Próbowałam, jednak na marne. Całkowicie mnie unieruchomił, na te parę sekund. Jednak te parę sekund decydowały o moim życiu. Z ulgą usłyszałam dźwięk hamowania roweru, a następnie jak się przewraca. Poczułam jak ktoś popycha mnie na bok. Spojrzałam w jego niebieskie oczy.
-Mate-kun... - szepnęłam. Uśmiechnął się.
-Nic ci nie jest? - zapytał.
-Nie, ale ja... Ja nie wiem, czy wygramy tą walkę. Wycofaj się, póki możesz.
-Żartujesz? Nie zostawię ciebie samej na sam z... z nim.
Rozmowa nie mogła ciągnąć się dalej, gdyż potwór ponowił atak. Pojawił się tuż przed nami. Niczym w Matrixie ominęliśmy jego cios - ja skacząc do góry, on kucając. W jednej sekundzie skoczyłam na niego wkopując go w ziemię. Przeciwnik jednak po chwile został odepchnięty z powrotem przez Mateusza. Bestia wykorzystała to i nadzwyczaj szybkim ruchem zraniła mnie w ramię. Wirowałam chwilę w powietrzu a następnie wylądowałam na jednym z drzew. Mateusz zaczął walkę wręcz w potworem. Z początku miał przewagę, jednak za chwilę się to zmieniło. Ataki przeciwnika były tak szybkie i nieprzewidywalne że chłopak podobnie jak ja wylądował na drzewie. Ja jednak byłam już na nogach i wytworzyłam tornado, które pochłonęło potwora. Obserwowałam jak wirował bezwładnie w powietrzu, gdy nagle się rozpłynął.
Rozejrzałam się nerwowo w pierwszej chwili zerkając na wstającego blondyna. Stałam tak paręnaście sekund, gdy nagle usłyszałam za sobą świst. Otworzyłam szeroko oczy, gdy przeszył mnie ból. Spojrzałam za siebie. Potwór uderzył kulą błyskawic prosto w moją głowę. Zachwiałam się, gdy obraz przed moimi oczami rozmazał się. Upadłam na ziemię oszołomiona. Usłyszałam zniekształcony głos Mateusza. Pomógł mi szybko wstać.
-On nie jest przeciwnikiem, z którym można tak walczyć. Musisz użyć czegoś silniejszego - rzekł.
Miał rację.
Zamknęłam oczy i zmieniłam swoje ciało w cząsteczki powietrza. Potwór zdezorientowany chciał zaatakować blondyna jednak on uskoczył, kryjąc się za nim, za krzakami. Bestia rozejrzała się. W tej chwili przemieniłam się z powrotem w siebie. Moje ręce mieniły się na zielono. Uderzyłam przeciwnika w twarz, zaszłam go od tyłu i zaatakowałam w plecy, później znowu z przodu, w splot słoneczny. Powtórzyłam te ataki jeszcze parę tysięcy razy w niecałą minutę. Gdy skończyłam byłam cała zdyszana a potwór ledwo trzymał się na nogach. Całą swoją moc skupiłam w dłoni.
-4096 uderzenie! - krzyknęłam i uderzyłam bestię ponownie w splot słoneczny, tym razem dużo mocniej. Usłyszałam dźwięk łamanych kości, przeciwnik uderzył o kamień i stracił przytomność - To nie ty zaatakowałeś moich przyjaciół. Jesteś za słaby.
Gdyby nie jego szybkość na pewno miałabym dużo mnie obrażeń, lecz nie przejmowałam się tym. Spojrzałam na Mateusza. Wszystko było z nim dobrze.
-Dziękuję za pomoc - szepnęłam.
-Jak się czujesz? - zapytał jeszcze raz.
-Tak średnio, ale przeżyję. Pójdę już...
-A tak na serio, skąd on się tu wziął?
-Nie wiem....
Odwróciłam się na pięcie i pomachałam mu. Nagle zamarłam. Bestii nie było na kamieniu. Odwróciłam się gwałtownie. Potwór był tuż za Mateuszem. Wiedziałam że za nim zareaguje zostanie zabity. Nic nie mówiąc zamieniłam się w cząsteczki powietrza, pojawiłam się przed blondynem i utworzyłam tarczę z wiatru. Przeciwnik próbował przebić się przez tarczę, co mu całkiem dobrze wychodziło. W końcu nie wytrzymałam i pazury bestii przebiły mój brzuch. Poczułam spadające krople krwi z buzi potwora. Zaraz po ataku zginął.
Jęknęłam. Położyłam dłoń na ranie i zaczęłam się leczyć. Mateusz pomógł mi usiąść.
-Dlaczego to zrobiłaś?
Nie wiedziałam do końca co odpowiedzieć.
-Bo jesteś moim przyjacielem - rzekłam w końcu. Spojrzałam mu prosto w oczy. Wstaliśmy oboje i wychodziło na to że już mieliśmy się rozejść. Odwróciliśmy się. Jednak nie dawało mi coś spokoju, nie mogłam tak po prostu opuścić tego miejsca.
-Mati... - szepnęłam, prosząc w duchu by mnie nie usłyszał. Chło
Zpak jednak odwrócił się w moją stronę. W tej samej chwili z nieba zaczęły spadać krople deszczu -Chodzi o to... Jak by ci to powiedzieć. Przez ostatnie dni... Ja... Ja czułam, że nie byłam sama, kiedy byłam z tobą. Może to głupio brzmi, ale za każdym razem, kiedy jesteś przy mnie czuje się tak dobrze... Wiele dla mnie znaczysz... Jako przyjaciel i jako osoba, którą myślę że... kocham. Chciałabym ci tyle powiedzieć, a ledwo mogę spojrzeć ci w oczy - Spojrzałam na niego - Każdy dzień spędzony z tobą jest wspaniały... Ja... - urwałam - To głupie... Wybacz że zawracam ci głowę.
Założyłam swój czarny płaszcz, który był wcześniej zawiązany na moich biodrach. Założyłam kaptur. Mateusz był cicho.
-Ja nie wiem co powiedzieć... - westchnął.
-Mam nadzieję że mnie nie znienawidzisz za to- Przytuliłam go delikatnie - Dziękuję ci za wszystko.
-Mówisz jakbyśmy się żegnali.
-Nie wiem... - rzekłam totalnie bez sensu - Arigato, Mate-kun.
wtorek, 21 maja 2013
niedziela, 12 maja 2013
Rozdział 16, część 2
Nie czytałeś/aś 1 części? CZĘŚĆ 1
Wokół mojego ciała zaczęły się
zbierać malutkie światełka. Poczułam jak przywierają do mnie delikatnie mnie łaskocząc. W końcu, zasłoniły również
moją twarz. Zamknęłam oczy, po chwili je otworzyłam. Znalazłam
się w miejscu zupełnie innym, niż byłam. Stałam pośrodku
wielkiego boiska, gdzie parę osób grało razem w piłkę. W pewnej
chwili jeden z chłopaków zaczął biec w moją stronę. Zasłoniłam
się rękoma, lecz nic nie poczułam. On... przeze mnie przeniknął.
Odwróciłam się by zobaczyć co
zrobił. Biegł dalej, jakby nigdy nic. Rozejrzałam się po okolicy.
Nie było wątpliwości, że jestem w pobliżu szpitala, w którym
przed chwilą byłam. Nic nie rozumiałam. Spojrzałam na swoje ręce.
Byłam nadal w formie Armagedonu. Odbiłam się od ziemi i poleciałam
w stronę szpitala. Był to czas teraźniejszy, ponieważ patrząc
przez okno zobaczyłam leżącą w łóżku Alex. Była nadal
nieprzytomna, tak jak reszta. Okazało się to jednak stwierdzeniem
mylnym. Po chwili wszyscy czterej obudzili się. Wleciałam przez
otwarte okno chcąc ich uściskać, lecz tak jak wcześniej,
przeniknęłam. Poczułam się jakbym nigdy w ogóle nie istniała.
Jakby moje zniknięcie nic nie zmieniło. W końcu, jestem tylko
zwykłym człowiekiem. Moje istnienie jest tak samo ważne jak inne.
Żadne magiczne moce ani umiejętności tego nie zmieniały. Byłam
zbędna...
Osunęłam się na kolana. Nigdy się
tak nie czułam. Ukryłam twarz w dłoniach. Co ja teraz mam zrobić?
Poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. Był to wysoki mężczyzna
z czarnymi włosami i biało-fioletową maską na twarzy. Ubrany był
w długi czarny płaszcz aż do podłogi. Ukucnął przy mnie.
-To nie jest rzeczywistość, to tylko
jedno z twoich wielu wyobrażeń – rzekł. Spojrzałam na niego
pytająco – Cieszę się że w końcu zechciałaś się ze mną
skontaktować. Na wszystkie twoje pytania odpowiem w międzyczasie,
na razie chodź ze mną.
Wstał i podał mi rękę. Nie pewnie
podałam mu swoją. Podniósł mnie delikatnie i wyciągnął dłoń
przed siebie. Na każdym jego palcu pokazały się niebieskie kule energii, po czym zaczęły wypuszczać czarne iskierki. Utworzyły one kopułę wokół jego i mnie. Mężczyzna gdzieś nas teleportował. Na początku nie działo się nic, później poczułam się słabo, miałam wrażenie że nie utrzymam się na nogach. Zachwiałam się. Nagle przeciął mnie ogromny ból, jakby ktoś przebił mnie na wylot mieczem. Zaczęłam krzyczeć i kulić się bólu. Całe moje ciało kłuły niewidzialne szpilki. Miałam ważenie że zaraz umrę, każda sekunda trwała jak cała wieczność. W końcu jednak ból zniknął. Skulona na podłodze ciężko dyszałam.
Wylądowaliśmy w małym pokoiku z jednym oknem. Pośrodku stał mały stolik nakryty białym obrusem i dwa krzesełka obok niego. Miał kremowe ściany i lekko poniszczoną drewnianą podłogę. Z sufitu zwisała zdobiona brylantami lampa.
Spojrzałam z nienawiścią na chłopaka.
-Wybacz, zapomniałem by ci powiedzieć że nie można się tu teleportować w formie Armagedonu. Cud że w ogóle żyjesz.
Przyczołgałam się do krzesła i usiadłam na nim.
-Kim jesteś? - zapytałam krótko.
-Może odpowiem za jednym razem na twoje wszystkie pytania. Nazywam się Hayate, nie pamiętasz mnie bo ostatnio kontaktowaliśmy się 10 lat temu. Nie, to nie ja zraniłem twoich przyjaciół. Nie mogę wyjść na zewnątrz. Jestem tak na prawdę tylko wytworem twojej wyobraźni, tak jak ten cały świat - zaczął - Prawda, chciałaś zobaczyć winowajcę. Lecz myślałaś o czymś jeszcze, prawda? Myślałaś o mnie, choć nie byłaś tego świadoma. Twoja amnezja sprawiła, że przywróciłaś mnie po tych 10 latach.
-Nawet jeśli - Odmieniłam się w swoją prawdziwą formę - Po co tu jestem?
-Przecież wiesz, że nie odnajdziesz tego, kto zranił twoich przyjaciół. Bo w końcu, jak byś to zrobiła?
Hayate usiadł koło mnie. Zastanawiałam się chwilę.
-Nie wiem...
Chłopak uniósł jeden palec do góry.
-Właśnie że wiesz.
- Ja już nic nie rozumiem... - westchnęłam.
-Chodzi o to, że potrafisz przewidzieć jego ruchy, lecz musisz zajrzeć głębiej do swojego mózgu. Potrafisz to. Co prawda wychodzi ci to z trudem, beze mnie nie dasz rady. Ale potrafisz przewidzieć 15 minut przeszłości... Bo jesteś kimś więcej niż magiem i człowiekiem. Obiecałem jednak twoim rodzicom, że wytłumaczę ci to dopiero w dniu 18 urodzin. Do tego czasu zapomnisz o mnie. - Zakręciło mi się w głowie. Kimś więcej niż magiem i człowiekiem? Kim ja jestem? - Żeby odnaleźć go, musisz oczyścić swój umysł i pomyśleć o nim. Tylko o nim.
To będzie trudne.
-Spróbuje - rzekłam. Zamknęłam oczy i skupiłam się na jego szyderczym śmiechu. Poczułam jak po ręce przeszły mi ciarki. Przed moimi oczami ukazał się dom... Mateusza. Palił się. Słyszałam krzyk, czułam nienawiść i zło płynące z magii winowajcy. Słyszałam walające się ściany, dźwięk zbitego szkła... Jeden wielki chaos.
Hayate uśmiechnął się lekko, wstał.
-Leć Maju, nie będę cię zatrzymywać, rób to co do ciebie należy - powiedział donośnie.
-Czy ty coś sugerujesz? - spytałam.
-Skądże - odparł szybko chłopak - Do zobaczenia.
Obraz przed moimi oczami zamazał się.
Obudziłam się z powrotem na szpitalnym łóżku obok Ami. Wstałam.
-Dlaczego akurat on...? - westchnęłam.
Wybiegłam ze szpitala z impetem zamykając drzwi. Dom Mateusza był blisko. Na szczęście. Gdy byłam blisko czułam złowrogą magię gdzieś za plecami.
Odwróciłam się. Patrzyłam prosto w oczy wysokiego potwora. Wtedy dotarła dopiero do mnie ta myśl.Jak ja go pokonam, skoro załatwił on Adiego, Alexy, Anję i Perkonia? On mnie zabije.
-W końcu... Już myślałem że cię nie znajdę.
Co oni ode mnie chcą?!
Miałam wrażenie że tak mało o sobie wiem.
-Tamci to była dla mnie pestka. Może chociaż ty będziesz dla mnie jakąś przeciwniczką. Choć w to wątpię.
-Przecież wiesz, że nie odnajdziesz tego, kto zranił twoich przyjaciół. Bo w końcu, jak byś to zrobiła?
Hayate usiadł koło mnie. Zastanawiałam się chwilę.
-Nie wiem...
Chłopak uniósł jeden palec do góry.
-Właśnie że wiesz.
- Ja już nic nie rozumiem... - westchnęłam.
-Chodzi o to, że potrafisz przewidzieć jego ruchy, lecz musisz zajrzeć głębiej do swojego mózgu. Potrafisz to. Co prawda wychodzi ci to z trudem, beze mnie nie dasz rady. Ale potrafisz przewidzieć 15 minut przeszłości... Bo jesteś kimś więcej niż magiem i człowiekiem. Obiecałem jednak twoim rodzicom, że wytłumaczę ci to dopiero w dniu 18 urodzin. Do tego czasu zapomnisz o mnie. - Zakręciło mi się w głowie. Kimś więcej niż magiem i człowiekiem? Kim ja jestem? - Żeby odnaleźć go, musisz oczyścić swój umysł i pomyśleć o nim. Tylko o nim.
To będzie trudne.
-Spróbuje - rzekłam. Zamknęłam oczy i skupiłam się na jego szyderczym śmiechu. Poczułam jak po ręce przeszły mi ciarki. Przed moimi oczami ukazał się dom... Mateusza. Palił się. Słyszałam krzyk, czułam nienawiść i zło płynące z magii winowajcy. Słyszałam walające się ściany, dźwięk zbitego szkła... Jeden wielki chaos.
Hayate uśmiechnął się lekko, wstał.
-Leć Maju, nie będę cię zatrzymywać, rób to co do ciebie należy - powiedział donośnie.
-Czy ty coś sugerujesz? - spytałam.
-Skądże - odparł szybko chłopak - Do zobaczenia.
Obraz przed moimi oczami zamazał się.
Obudziłam się z powrotem na szpitalnym łóżku obok Ami. Wstałam.
-Dlaczego akurat on...? - westchnęłam.
Wybiegłam ze szpitala z impetem zamykając drzwi. Dom Mateusza był blisko. Na szczęście. Gdy byłam blisko czułam złowrogą magię gdzieś za plecami.
Odwróciłam się. Patrzyłam prosto w oczy wysokiego potwora. Wtedy dotarła dopiero do mnie ta myśl.Jak ja go pokonam, skoro załatwił on Adiego, Alexy, Anję i Perkonia? On mnie zabije.
-W końcu... Już myślałem że cię nie znajdę.
Co oni ode mnie chcą?!
Miałam wrażenie że tak mało o sobie wiem.
-Tamci to była dla mnie pestka. Może chociaż ty będziesz dla mnie jakąś przeciwniczką. Choć w to wątpię.
Moje oczy płonęły niczym ogień.
-Przyjaciele to moja rodzina. A ja
nigdy nie pozwolę, by ktoś ranił moją rodzinę.
Mam nadzieje że w miarę znośnie napisałam xD W 18 rozdziale obiecuje że będzie więcej o Was, niż o mnie c:
***
To już koniec, a ja mam jedno pytanie do Ami - chcesz pisać ciąg dalszy czy ja mam napisać 3 część? A może razem napiszemy?Mam nadzieje że w miarę znośnie napisałam xD W 18 rozdziale obiecuje że będzie więcej o Was, niż o mnie c:
środa, 8 maja 2013
Rozdział 16, część 1
Yo!
A oto mój rozdziałek. Wprowadzę trochę akcji. Miłego czytania. c:
***
Minął tydzień. Umówiliśmy się z drużyną żeby spotkać się dzisiaj o 13 w bazie, która znajdowała się w "odludnej" części miasta.Wyszłam rano dość późno, wiedziałam że się spóźnię. Wolnym krokiem ruszyłam spod domu z jedną słuchawką w uchu. Nie miałam zamiaru słuchać jeżdżących samochodów, lecz niestety nie było innej drogi. W końcu z nudów zaczęłam liczyć kolory przejeżdżających samochodów. Naliczyłam 20 srebrnych, 8 białych, 10 czarnych i 13 innych kolorów. Gdy w końcu uznałam że to nie ma sensu zauważyłam przed jednym ze sklepów znajomą twarz. Zmrużyłam oczy by lepiej widzieć i po chwili zawołałam donośnie:
-At-kun!
Chłopak odwrócił się w moją stronę i podbiegł do mnie.
-Siemka, Dansa - przywitałam się i uśmiechnęłam przyjaźnie.
-Elo - odparł krótko chłopak - A już myślałem że tylko ja się spóźnię... Jak tam pamięć?
-A dobrze, mów lepiej co u Ciebie - ruszyliśmy trochę szybszym krokiem niż wcześniej w stronę bazy.
-Żyje, jak widać.
Nastała długa i miła cisza. Wyjęłam słuchawkę z ucha i wsłuchałam się w melodię pochodzącą z radia jednego z aut. Przez chwilę nuciłam ją, aż w końcu powiedziałam cicho że ją znam.
Ciszę przerwało nagłe dołączenie Rexa do naszej dwójki.
-Ropek! - powiedziałam radośnie.
Dalszą drogę odbyliśmy rozmawiając o różnych sprawach, o których nie ma sensu wspominać. Była miła atmosfera, grzało słoneczko i trochę było mi szkoda, że za chwilę się to skończy.
Gdy byliśmy blisko, zauważyłam że ludzie się na nas dziwnie patrzą. Miałam złe przeczucia, jednak nie podzieliłam się tym z przyjaciółmi. Lekko zwolniliśmy i zbliżyliśmy się do siebie. Coś było nie tak.
Długo szliśmy zastanawiając co się stało. Dopiero widok naszej bazy nam to wyjaśnił. Zamarliśmy.
Cały budynek wyglądał jak by był po II wojnie światowej. Wszystkie okna z wyjątkiem jednego były wybite, w ścianach było pełno dziur. Drzwi były wyważone, a w ruinach dało się spostrzec ludzką rękę...
-Co tu się stało...? - westchnęłam cicho, podczas gdy Dansa i Rex podbiegli do przygniecionej przez gruzy osobę. Osobą tą okazała się Alex, obok leżał Adi. Byli nieprzytomni, zakurzeni i ranni, jednak nic nie zagrażało ich życiu. Kto mógł to zrobić?
Nagle ujrzałam na niebie światło, towarzyszył niemu dziwnie znajomy śmiech. Spróbowałam coś dostrzec, jednak dopóki blask nie zniknął, nie mogłam dostrzec nic. Potem ujrzałam spadającą osobę... Rozpoznałam ją natychmiast. Nie mówiąc nic przybrałam formę Armagedonu. Odbiłam się od ziemi i wystrzeliłam w powietrze.
Poczułam jak wiatr wieje mi w twarz, jak rozwiewa moje włosy... Wiatr. To był mój żywioł.
Pit był coraz niżej, a ja coraz bliżej. Przyspieszyłam do swojej maksymalnej prędkości. Zdążyłam. Złapałam chłopaka za rękę i delikatnie położyłam na ziemi.
Razem z chłopakami przeszukaliśmy całą bazę. Znaleźliśmy jeszcze Ami i Natalię. Darii nie było, okazało się że zaspała na spotkanie.
Ich stan byłby dobry, gdyby nie to, że nie budzili się przez najbliższe trzy dni... Poczułam że to ma jakiś związek z tym facetem. Razem z Darią, Dansą i Rexem postanowiliśmy zostać w bazie przez najbliższe dni, by w razie czego odegrać się.
***
-Ohayo - szepnęłam nie spodziewając się odpowiedzi. Powiesiłam bluzę na wieszak i usiadłam na skraju łóżka Ami. Im bardziej patrzałam na jej twarz, tym bardziej miałam ochotę przywalić temu gościowi. Spojrzałam na Pita.
Nie mogłam tego tak zostawić.
Musiałam go spotkać już teraz.
Chciałam go ujrzeć przed oczami.
I zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
czwartek, 2 maja 2013
Rozdział 15
Cze moi kochani~!
Dziękuje za poczekanie ^-^
A teraz zapraszam na rozdział~!
~*~
Biegłam co sił w nogach. Po kilku minutach tam byłam. Przy szpitalu. Położyłam dłoń na murku i odetchnęłam. Mój oddech był nie równy. Zmęczona byłam ciągłym biegiem.
-M...M...Mei... Coś ty sobie zrobiła...?-zapytałam cicho
Wyprostowałam się i weszłam do szpitala. Podeszłam do recepcji i zapytałam się w jakiej sali jest ,ale niestety - Maja została wypisana. Na mojej twarzy ukazało się zażenowanie sytuacją. Mówili też ,że ma tymczasową amnezję i ,że był z nią jakiś blondyn o imieniu Mateusz. Najpierw postanowiłam zajrzeć do Mai ,a potem poszukać domu chłopaka. Znowu biegłam. Rany ,jak ja tego nie lubię. Gdy już byłam obok domu zauważyłam ,że nikogo nie ma. Doprawdy? Usiadłam na murowanym płocie i zaczęłam wierzgać nogami. Było to moje jedno z ulubionych zajęć od dziecka. Zaczęłam też nucić. Ostatnio gdy czytałam blogi spotkałam się z taką świetną piosenką ,ale już nie pamiętam jej nazwy. Nagle zauważyłam rower ,a na nim mój nielubiany kolega. Pf. No cóż ,muszę go zagadać ,by się dowiedzieć gdzie mieszka Mateusz. Przejechał akurat obok mnie ,a ja za nim pobiegłam.
-Olek! Olek ,zaczekaaj! Nooo weeeeeeeź!-krzyczałam-Proszę! Wiesz coś co ja chcę wiedzieć ,no!
-Hm?-przystanął-Co chcesz?
-Chodzi o to... Czy powiesz gdzie mieszka Mati?
-A po co Ci to?
Prychnęłam i spojrzałam na niego złowrogo.
-A po co mam Ci mówić?-powiedziałam
-Bo Ci nie powiem.-zagroził
-No ok... Chodzi o to ,że Maja ma amnezję i chciałabym ją znaleźć ,no ale Mateusz ją zabrał pewnie do swojego domu ,a ja nie wiem gdzie on jest!
-Aha... Spoko ,on mieszka...-i powiedział gdzie mieszka
-Dzięki ,Olek!-powiedziałam i pobiegłam
Oczywiście nie mogło się odbyć bez zgubień ,jednak po dwóch godzinach zobaczyłam dom otoczony drewnianym płotem. Na tabliczce pisało "Państwo Tereru". Szybko podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Nikt nie odpowiadał ,więc zadzwoniłam jeszcze raz. I jeszcze ,i jeszcze ,aż się zmęczyłam. A po chwili usłyszałam tupot nóg. Otworzył mi zdziwiony Mateusz.
-JestMeiuciebie?-zapytałam szybko
-Co?
-CzyjestMeiuciebie???
-Cooo?
-Jest Mei u ciebie?!
-Aaa... Mei? Tak ,jest ,dalej nic nie pamiętaa...-zaczął ,ale ja już wbiegłam do jego domu.
Idąc szybko ściągnęłam buty i kurtkę ,które rzuciłam na Matiego oraz pobiegłam w głąb domu. Zaglądałam w pokoje. Gdy zajrzałam do salonu zauważyłam postać na kanapie patrzącą zafascynowanie na ekran telewizora.
-Mateusz ,popatrz...-zaczęła i obróciła się-Kto ty?
-Maja!-krzyknęłam i przytuliłam ją-Nic Ci nie jest? Mati nic Ci nie zrobił nie?
-Kto ty?
-Przepraszam. Po prostu zamartwiłam się. Jestem Ami ,twoja przyjaciółka.
-Ami... Nie znam Cię.-powiedziała stanowczo ,ale był to dla mnie cios
-Wiem ,wiem ,przecież masz amnezję ,ale...-zaczęłam uśmiechając się sztucznie
-Nie znam Cię.
-Rozumiem. To... Miłego przypominania.-powiedziałam i zwiesiłam głowę ,zaciskając pięści.
Szybko wyszłam biorąc buty i kurtkę. Na zewnątrz ubrałam je ,gdy nagle podszedł do mnie Mateusz. Spojrzałam na niego.
-Zaczekaj porozmawiam z nią może sobie przypomni.
-Jasne...-powiedziałam
-Ej ,a masz jakieś wasze zdjęcie?
-Oczywiście!-krzyknęłam i podałam mu zdjęcie ,wyjmując je z kurtki.
-Ok ,to zaczekaj chwilkę.
Mówiąc to szybko udał się do Mai. Czekałam z 5 minut ,gdy podeszła do mnie Maja z zdjęciem w ręku.
-Amiś... Przypomniałam sobie ,przeszło mi!-powiedziała i przytuliła mnie
-Ok ,to dawaj zdjęcie i idziemy do twojego domu! Prowadź!-krzyknęłam
-Jasneeee! A którędy?-powiedziała Maja
-Nie wiem.-powiedziałam
W każdym razie poszliśmy w stronę jej domu ,błądząc z 2 godziny... I wreszcie gdy byłyśmy przy jej domu. Ja po tym z pół godziny szłam do swojego ,gdzie czekała na mnie kolacyjka.
CDN...
~*~
Koniec ^^
Mam nadzieję ,że się podobało! *o*
Teraz czas na Maję c:
Subskrybuj:
Posty (Atom)