Następnego dnia zaraz po kolacji
udaliśmy się na lotnisko. Przeprawa poszła sprawnie i bez
problemów, tak samo jak lot, toteż wylądowaliśmy w Polsce już o
19. Powiedzieliśmy sobie parę słów i wszyscy udali się do swoich
domów by się rozpakować. Umówiliśmy się na spotkanie następnego
dnia o 13 w kafejce.
Zaraz po opuszczeniu miejsca przylotu
pobiegłam do domu. Miałam najbliżej, więc dotarłam jako
pierwsza. Rzuciłam walizkę na łóżko i przywitałam się z całą
rodziną. Gdy już wszystko sobie opowiedzieliśmy dochodziła 21.
Miałam ochotę iść spać, jednak to marzenie zniszczyła myśl o
nierozpakowanej walizce. Z naburmuszoną miną otworzyłam ją i
najszybciej jak się dało sprawiłam że leżała pusta. Po
spojrzeniu na zegar ziewnęłam i położyłam się na łóżku. Nie
miałam zamiaru zasnąć, lecz niestety zrobiłam to.
Obudziłam się w środku nocy i
zorientowałam się że jestem w ubraniach. Przetarłam oczy a
następnie ubrałam się w piżamę. Wtuliłam się w poduszkę, ale
coś nie dawało mi spać. Leżałam tak długo, zaczynając się
lekko nudzić, na szczęście w końcu pochłonął mnie sen.
Rano wstałam dość wcześnie –
zapomniałam wyłączyć budzika. Ziewnęłam parę razy po źle
przespanej nocy i wyjrzałam przez okno. Zapowiadał się piękny i
ciepły dzień. Wyszłam z pokoju i zorientowałam się że wszyscy
jeszcze śpią. Po cichu ubrałam się i zeszłam na dół, by zjeść
śniadanie. Przez cały ten czas byłam mocno zamyślona. Myślałam
o pewnym... Hm... Koledze z mojej klasy. Uznałam że lekko za nim
tęsknie. W pewnym momencie pokręciłam głową aby wygonić te
myśli, choć wiedziałam że mi się nie uda.
Gdy tylko zjadłam śniadanie założyłam
buty i wybiegłam na dwór. Miałam rację. Dzień był przepiękny.
Słońce mocno grzało, więc odczuwalna temperatura dochodziła
nawet do 20 stopni. Niebo było bezchmurne a ptaki przelatywały co
chwila nad moją głową śpiewając jak zawodowy zespół. Chodziłam
sobie tak chwilę, aż doszłam do naszego lasu. Było to moje
ulubione miejsce w całej okolicy. Tutaj mogłam sobie usiąść i
wyciszyć. Tak też zrobiłam. Położyłam się koło mojego
ulubionego drzewa, które chroniło mnie przed słońcem. Zamknęłam
oczy i wsłuchiwałam się w chór ptaków i delikatnie wiejący
wiaterek. Gdy mi się to znudziło, założyłam słuchawki i
puściłam sobie piosenkę Coldplay'a – Viva La Vida. Leżałam tak
beztrosko i zaczęłam lekko podśpiewywać. Gdy dochodziłam do
zwrotki zaczynającej się od słów „Hear
Jerusalem bells are ringing”otworzyłam oko. Zobaczyłam że parę
osób się na mnie gapi zdziwionych, więc lekko się zarumieniłam.
Wstałam i poszłam dalej.
Zatrzymałam
się dopiero przed wielką dziurą o głębokości ponad 8 metrów.
To ja ją zrobiłam, gdy zawładnęło mną i Ami alter-ego.
Walczyłyśmy wtedy z Oskarem i Pitem. Przeze mnie obaj prawie zginęli. To było straszne.
Tak
sobie rozmyślałam, aż nagle poczułam dotyk na swoich plecach.
Chciałam się odwrócić by zobaczyć kto to, lecz nie zdążyłam.
Tajemnicza osoba zepchnęła mnie do dziury, pomimo barierek
pilnujących by nikt nie wpadł. Chciałam krzyknąć, ale nie
zdążyłam, gdyż po chwili poczułam przenikliwy ból. Straciłam
przytomność.
Obudziłam
się w jakimś pomieszczeniu. Gdy tylko otworzyłam oczy ujrzałam
blondyna siedzącego na krześle obok mojego łóżka. Jak tylko
zobaczył że się obudziłam podszedł bliżej.
-Jak
się czujesz, Maja? - zatroszczył chłopak.
-Nie
wiem. Nic nie pamiętam – odpowiedziałam, ale dopiero po chwili
zrozumiałam powagę tych słów. Nic nie pamiętam. Tylko moje imię.
To było straszne uczucie.
-Nie
martw się, to przejdzie – do pokoju weszła pielęgniarka i podała
mi szklankę wody. Wzięłam łyka i
odstawiłam kubek na szafkę. Spojrzałam na chłopaka stojącego koło mnie. Gdy tylko to zrobiłam poczułam jak serce zaczyna mi bić szybciej. Nie wiedziałam dlaczego.
odstawiłam kubek na szafkę. Spojrzałam na chłopaka stojącego koło mnie. Gdy tylko to zrobiłam poczułam jak serce zaczyna mi bić szybciej. Nie wiedziałam dlaczego.
-Kim
jesteś? Kiedy stąd wyjdę? - zapytałam.
-Wyjdziesz
jeszcze dziś – powiedziała pogodnie pielęgniarka i skierowała
się do wyjścia – Pójdę tylko po lekarza. Jeśli wszystko jest z
tobą dobrze, za godzinkę będziesz wypisana.
Kobieta
opuściła pokój i zostałam sama z blondynem.
-Nazywam
się Mateusz, chodzę z tobą do klasy – rzekł chłopak – Jakiś
chłopak niechcący cię popchnął, a ja akurat byłem niedaleko.
Uśmiechnął
się do mnie. Było to bardzo miłe. Po chwili wszedł doktor i
nakazał Mateuszowi wyjść.
Gdy
tylko stwierdził że oprócz potłuczeń nic mi nie jest, poszedł
wypisać mnie ze szpitala. Chłopak wrócił do pokoju i zdjął z
wieszaka moje ubrania. Pozwoliłam mu zostać, o ile nie będzie
patrzał.
Błyskawicznie
przebrałam się w swoje normalne ubrania i razem z nim wyszłam na
korytarz. Blondyn zagadał po drodze pielęgniarkę i przekazał, że
jak jacyś moi przyjaciele będą mnie szukać to jestem albo w domu,
albo u niego.
Jak
tylko upewniliśmy się że jestem wypisana opuściliśmy budynek.
-Pamiętasz
gdzie mieszkasz? - zapytał Mateusz. Pokręciłam głową – A więc
chyba zostaniesz chwile u mnie. Dzwoniłem do twoich rodziców, nie
ma ich aktualnie w domu. Zgadasz się...?
Kiwnęłam
głową na „tak” i podążyłam za nim.
---
Tadaaam! Podoba się wam? :3 Mam nadzieję że tak. Następny rozdzialik piszę Amiś <3 Sayoo!
PS Jeśli ktoś nie zauważył 13 rozdziału Anji-chan to won czytać! xd